"Chwilę myślałam nad odpowiedzią.
-Karolina, mam prośbę. Mogę?
-Jasne. - Uśmiechnęła się. - Zrobię co w mojej mocy.
-Ta dziewczyna, co tu wcześniej siedziała... Zapamiętałaś, jak wyglądała?
-Eeeeemmm... Chyba tak. Była ładna. A co?
-Mogłabyś coś zrobić, żeby nie wchodziła więcej do tej sali?
-Słucham? - Zaczęła się śmiać. - A kim ona jest, że mam jej zabronić?
-Hmmm, jakby to grzecznie powiedzieć... To jest szmata, którą nienawidzą
wszyscy z mojej szkoły, i dobiera się do Janka. Wystarczy? -
Powiedziałam, czując narastający gniew.
-Ej, ej... Wystarczy. Zrobię wszystko, żeby nie przekroczyła progu tego
pomieszczenia. Bądź spokojna. Ale teraz wróć do domu, bo widzę, że ledwo
żyjesz.
-Nie nie, dam radę. Ktoś musi przy nim być, pewnie jest sam...
-Wiktoria. Popatrz na mnie. - Niechętnie to zrobiłam. - Janek jest pod
profesjonalną opieką lekarzy, i mniej profesjonalną, ale pełną dobrych
chęci moją opieką. A ty wyglądasz jak wrak człowieka. Masz iść do domu,
albo osobiście cię stąd wyrzucę.
Poczłapałam do domu, padając na kanapę. Przekraczając próg domu poczułam
moc. Czyjąś wyjątkowo silną obecność. Wiem, że to nie jest obecność
człowieka..."
Obudziłam się. Chyba nie pospałam zbyt wiele, bo wciąż słońce było wysoko w górze. Od razu ruszyłam do szpitala, nie spojrzałam nawet na zegarek. Wpadłam na Karolinę, która nie była zbyt szczęśliwa, że mnie widzi.
-Jak ty wyglądasz? Zwariowałaś? Pacjentów straszysz! - Powiedziała z oburzeniem. Ledwo ją słyszałam, zamyśliłam się.
-Co? - Szepnęłam wciąż nieprzytomnie. Chwyciła moją rękę i zaprowadziła do łazienki. Ustawiła mnie przed lustrem, a ja prawie upadłam. Nogi się po prostu pode mną ugięły. Karolina spojrzała zaniepokojona.
-Popatrz na siebie. Myślisz, że Jasiek chce, żebyś tak wyglądała? Zastanów się, a ja idę po coś do jedzenia dla ciebie.
Spojrzałam w odbicie i zamarłam. Coś mi się działo z twarzą. Jakby skóra się topiła. Zaczęłam czuć ogromny ból, tłuszcz spływał i skapywał na moje ubranie. Zasłoniłam resztki buzi rękoma i upadłam na podłogę. Wijąc się na kafelkach myślałam, że umrę. Krzyczałam, a to coś napływało mi do ust. Dusiłam się masą z własnej skóry. Smakowała obrzydliwie, słono-żelowa.
Dyszałam ciężko, wszystko ustało. Nade mną stała Karolina cała przerażona. Przyklękła.
-Jezu, Wika, co ci się stało? - Szybko wyszeptała.
-Eee.. Pająk na mnie wszedł. Mam straszną fobię, i wiesz... Rzuciłam się na podłogę... Przepraszam. - Spuściłam oczy, zawstydzona. Przytuliła mnie. Tym małym gestem dodała mi mnóstwo otuchy.
-Chodź, wyjdźmy stąd.
Zaprowadziła mnie do małego gabinetu, który należał do jej mamy. Na biurko stała taca smakowicie wyglądających kanapek i duży sok tuż obok. Usiadłam, tak jak kazała i przyjęłam wciśniętą mi przez Karolinę kromkę. Mimo wielkich starań, jednak nie udało mi się włożyć jej do buzi. Dziewczyna chwyciła rękę, którą trzymałam jedzenie i siłą wepchnęła mi śniadanie do ust.
-Żuj. - Nakazała. Powoli moje zęby zaczęły rozdrabniać pokarm, połknęłam. Jedzenie naprawdę sprawiało mi trudność. Jedyne o czym potrafiłam myśleć, to Jasiek.
Jadłam więc bardzo powoli, ale jednak jadłam. Pierwszy posiłek od trzech dni.
-Zaraz wrócę, czuj się jak u siebie.
Za wiele mi to nie dało, zatem dalej jadłam. Rozglądałam się po wnętrzu przytulnego pokoiku. Małe szafki zawalone papierami i dokumentami, taki artystyczny nieład. Dobrze się tam czułam. W jednej chwili wpadła Karolina.
-Boże, Wiktoria! Szybko, Jezu! Janek umiera!
Rzuciłam kanapką. Wybiegłyśmy z gabinetu, prawie łamiąc nogi. Wpadałyśmy na pacjentów, słysząc ich obudzenie. Obraz mi się rozmywał, łzy cisnęły do oczu. Zatrzymałyśmy się przed salą. Chciałam tam wbiec, ale ochroniarz mnie powstrzymał. Wrzeszczałam, żeby mnie puścił, bo tam umiera mój chłopak. Krzyczałam, żeby dał mi się z nim pożegnać. Posłuchał. Podeszłam do szyby, oddzielającej korytarz od sali. Oddzielającej mnie od Jaśka.
Położyłam dłonie na szklanej tafli i patrzyłam, jak konwulsje władają ciałem chłopaka. Reanimacja. Pisk, będący tylko w tamtej sali, ledwie słyszalny dla osób nerwowo poruszającym się dookoła chłopaka, zagłuszył mi całą świadomość.
Po kilku minutach walki ze śmiercią, lekarze wyszli. Weszłam do sali, ciało leżało przykryte białym płótnem. Delikatnie odsłoniłam twarz i... Zawyłam. Rzuciłam się na Janka, krzycząc i płacząc.
Lekarze mnie odciągali, wezwali ochronę, ale ja nie mogłam odejść. Nie mogłam zostawić jedynej na świecie bliskiej mi osoby.
***
Leżę i patrzę się tępo w sufit. Tak jak po raz pierwszy. Jak wtedy, gdy tu przyjechałam. Było to już kilka ładnych lat temu, sama nie liczę, ile już minęło. Do teraz nie mogę pojąć, jak Bóg mógł mi to zrobić. Dlaczego zabrał mi jedyną osobę, którą kochałam i jedyną, która kochała mnie? Przewracam się na bok. Mój wzrok wędruje za okno. Zaczynam zastanawiać się, dlaczego odebrano mi cały mój świat. Całe szczęście, radość, nadzieję i spokój. Mimo upływu czasu dalej moje serce jest rozdarte, bo nikt inny nie był w stanie go zalepić. Łza spływa po moim policzku. Ale już się nie przejmuję. Ważne jest tylko to, że zaraz być może znajdę Janka, być może znowu będę z nim, szczęśliwa. Po tylu latach.
Wiesz, jakie to jest uczucie, kiedy ginie ktoś taki, i to na twoich oczach? Wyobraź sobie, że powoli tracisz całe szczęście i od tego dnia, każdy poranek będziesz spędzała na błaganiu o śmierć i zastanawianiu się, dlaczego ty. Od dzisiaj nie będziesz mogła normalnie żyć. Od dzisiaj będziesz cierpieć.
Wstaję. Bezszelestnie kroczę do łazienki dla personelu. Jest noc, więc będzie pusta. Wchodzę, jednak pielęgniarka myje ręce. Chwyta mnie i zaprowadza do łazienki dla pacjentów. Udaję, że korzystam. Zaprowadza mnie do pokoju. Kładę się, udaję, że idę spać. Wychodzi. Czekam. Wstaję i znów bezszelestnie idę do łazienki dla personelu. Tym razem rzeczywiście jest pusta. Nie zamykam jej na klucz. Idę do kabiny. Siadam i łykam tabletkę. Biorę łyk wódki znalezionej w szafce jednego z pielęgniarzy. Kolejna tabletka. Łyk. Tabletka. Łyk.
Po którejś kolejce jestem już zmęczona. Czuję, że zasypiam. Szybciej reaguję. Biorę tabletki po dwie i większe łyki. Pudełko już opróżnione. Otwieram następne. I znowu. Tabletka. Łyk. Opakowanie wypada mi z ręki, przewracam się. Mimo to, nadal się zabijam. Robi się coraz ciemniej i zimniej. Zaczynam płakać. Nagle pojawia się Janek. Patrzy na mnie smutno. Przybywa Mila. Płacze. On także zaczyna. Nie wiem co się dzieje. Powoli nic nie widzę. Brzuch mnie boli. Bardzo. Zwijam się z bólu.
Ciemność.
***
-Poznałam ją osiem lat temu, kiedy byłyśmy w liceum. Niestety, do szkoły chodziła tylko kilka dni, potem przestała. Jak się dowiedziałam dopiero niedawno, trafiła do szpitala. Nie mam pojęcia na jakiej podstawie, bo nie była szalona. Nie nawiązałam z nią żadnej głębszej więzi, ale wiem jedno. Była niezwykła. W jeden dzień dowiedziała się rzeczy, które skrywałam latami. Nauczyła mnie kilku rzeczy, ale nie chcę się tym dzielić. Odwiedziłam ją kilka razy w szpitalu, tylko, że nie pozwolono mi do niej wejść. Nie rozumiem dlaczego. Bardzo chciałam ją zobaczyć...
-Była moją przyjaciółką. Tak, jak powiedziała moja poprzedniczka, Wiktoria była cudowna. Bardzo miło wspominam nasze pierwsze spotkanie. Była wtedy w moim domu, u swojej siostry. Byłyśmy głodne, więc zrobiłyśmy zapiekankę. Tak się zagadałyśmy, że spaliłyśmy ją zupełnie. A do tego Wika potłukła talerze. Prawie wszystkie. Od tamtego dnia, byłyśmy nierozłączne. Tylko ona znała moje sekrety, tylko ona wiedziała o ciąży. Tylko ona dodawała mi siły nawet wtedy, kiedy sama ich nie miała. Tak za nią tęsknię, że to niewyobrażalne. W szpitalu również nie mogłam jej odwiedzać, a jestem pewna, że Misia by tego chciała. Osiem lat nie miałam z nią kontaktu, a mimo to, nadal kocham ją tak mocno jak wtedy.
-Wiktoria wiele zmieniła w moim życiu. Nie pomijając, że byłem w niej bardzo zakochany. To przypominało później obsesję, kilka razy pobiłem się z Jankiem. W końcu zrozumiałem, że nie będzie ze mną szczęśliwa, więc odpuściłem. Wolałem patrzeć na jej szczęście, niż sam miałbym być szczęśliwy. Od ośmiu lat z nią nie rozmawiałem, ale nadal ją kocham. Mimo, że tak naprawdę nikt o tym nie wiedział. Nawet ona. Kocham ją i zawsze będę.
-Szczerze mówiąc nie poznałam Wiktorii zbytnio. Jednak byłam przy niej, kiedy Janek umierał i kiedy było z nią źle. Tylko ja odwiedzałam ją w psychiatryku, bo jestem lekarką, a znajomości dużo dają. I Wiktoria naprawdę była w złym stanie psychicznym. Jednak nie na tyle, żeby nie można było jej odwiedzać, to jakiś absurd. Ale co chciałam powiedzieć Wam wszystkim to to, że rzeczywiście była genialną osobą. I bardzo ją lubiłam. Przepraszam...
-Była wspaniałą siostrą. Mimo, że tak naprawdę przez kilka lat nie miałyśmy kontaktu, bo wyjechałam. Kochałam ją bardzo, bardzo mocno. I nikt nie ma pojęcia, jak żałuję, że nie byłam z nią zawsze. Przepraszam, nie mogę....
-Moja bratanica? Nie da się jej opisać. Taka żywa, pracowita, kochana. Zawsze pomocna. I nie odwróciła się ode mnie w chwili, gdy większość z Was by to zrobiła. Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć. Jest mi tylko przykro, że jej biologiczni rodzice zapili się, a ona o tym nie wiedziała. Chociaż w sumie nie wiem, czy chciałaby wiedzieć...
-Tak kończy się historia Wiktorii. Nigdy jej nie zapomnimy. Zapewne zmieniła w nas wiele. Zapewne każdy z nas kocha ją, w mniejszym lub większym stopniu. Będzie nam jej ogromnie brakować, ale przecież ona jest teraz w lepszym miejscu. Szczęśliwa, bo z ukochanym. Wiktoria sama wybrała swój los, mimo, że nie była tego świadoma. Musimy uszanować jej wolę. Podziękujmy Bogu, za znajomość z Wiktorią.
***
_________________________________________________________________________
Moi kochani. To już ostatni rozdział. Nie wiem, napiszcie mi tak szczerze, co o nim sądzicie, bo sami widzicie, że ma inną formę, zupełnie inną. Ja chcę Wam podziękować za wszystko. Nie będę tu wymieniać, bo zrobiłam to pod ostatnim rozdziałem 1 sezonu. Zostaw komentarz, tak na pożegnanie.
Jeśli kogoś jeszzce interesuje moja "twórczość", to moge powiedzieć, że mam w planach założenie bloga ze zwykłym opowiadaniem, bez Jasia. O zupełnie inne tematyce. I od czasu do czasu będe pisała coś na asku, więc obserwujcie.
www.ask.fm/znajoma2000
Moje blogi:
Po Froncolsku. Mój mały świat: http://pofroncolsku.blogspot.com/
Legendy Mrocznych Nocy: http://legendynocy.blogspot.com/
Tak więc, see you soon.