"Rozpłakałam się, Jaś od razu zrozumiał. Objął mnie. Oddychałam jego zapachem. Dopadły mnie wyrzuty sumienia. My się bawimy, śmiejemy, a powinniśmy trwać w żałobie. Powiedziałam
o tym Jasiowi, a on stwierdził, że Mila chciałaby, żebyśmy byli
szczęśliwi. Siedzieliśmy tak do rana, objęci i płaczący. Taki piękny
wieczór poszedł na marne.
Zeszliśmy na śniadanie. Okazało się, że mamy gościa..."
Siedziała milcząca, patrzyła się w podłogę. Nie byłam pewna, czy Jaś też ją widzi, bo przeszedł obojętnie tuz koło niej. Spojrzała na mnie smutno i jej wargi poruszyły się bezdźwięcznie w słowie "przepraszam". Stanęłam przy stole i zamrugałam kilka razy. Już jej nie było. Nie mam pojęcia, co jej się stało, ale w pewien nieokreślony sposób czułam, że to jedno słowo miało głębsze przesłanie.
Spacerowałam po mieście kupując przedmioty, które nigdy mi się nie przydadzą. Nie chodzi o to, że jestem rozrzutna. Po prostu fascynowała mnie inność tych rzeczy. Niektóre produkty zachwycały. Najbardziej dumna jestem z zakupu pozytywki. Porcelanowa, ręcznie malowana baletnica tańcząca na złotej platformie. Jeden ruch ręką - i już tancerka uwięziona w skrzyni z ciemnego drewna. To prezent dla Olgi.
Wróciłam do domu cioci wcześniej, bo się rozpadało. Londyńska pogoda nie współpracowała z prognozami. Janek miał przyjść tak samo późno jak ja, czyli za kilka godzin. Przemoczona, lekko stawiałam kroki, ponieważ nie miałam zamiaru zakłócać cichego odgłosu deszczu płynącego zza okna.
-Ciociu? - Krzyknęłam. Nie usłyszałam na odpowiedzi, więc skierowałam się do jej pokoju, chcąc zostawić kobiecie prezent kupiony kilka chwil temu. Bez pukania pchnęłam drzwi i zamarłam.
Ciocia Marta leżała w objęciach jakiejś kobiety. Obie były bez górnej części garderoby. Szybko odwróciłam się i pobiegłam w stronę wyjścia. Deszcz, nie deszcz, musiałam sobie jakoś poukładać myśli. Usłyszałam szybkie, nerwowe kroki kiedy ciotka zbiegała po schodach.
-Wika! Kochanie, to nie tak, jak myślisz! - Wołała za mną. Nie zatrzymałam się. Zamknęłam drzwi i ruszyłam przed siebie.
Postąpiłam zdecydowany krok naprzód. Spojrzałam w niebo, zimne krople uderzały mnie w twarz. Przymknęłam oczy, bo łzy sprawiły, że zaczęły szczypać. Teraz wszystko ułożyło się w całość. Ciocia jest lesbijką, dlatego nie wyszła za mąż. czy o to pokłóciła się z ojcem? Nigdy nie był tolerancyjny, wręcz homofob. To by wiele wyjaśniało. Tylko dlaczego mi nie powiedziała? Bała się mojej reakcji? Zaraz, czyli okłamała mnie tez mówiąc, że zmienia facetów jak rękawiczki.
Z rozmyślań wyrwało mnie mocne pchnięcie. Prawie upadłam, a głośny klakson uświadomił mi, dlaczego. Rozejrzałam się szybko. Wściekły kierowca wysiadł z auta i zaczął zmierzać w moim kierunku. Widok mi nagle przysłonił wysoki i postawny mężczyzna. Kłócili się. Jeden mnie wyzywał od ślepych idiotek, a drugi krzyczał na pierwszego, że jest ograniczona widoczność i powinien jechać wolniej, albo żeby w ogóle mu odebrano prawo jazdy. Po chwili awantura dobiegła końca. Mój wybawca okazał się Walijczykiem. Grzecznie zwrócił mi uwagę, że faktycznie nie powinnam myśleć o niebieskich migdałach i rozglądała się, a ja serdecznie mu podziękowałam. Chciałam go zaprosić na kawę w podzięce czy coś, ale niestety się spieszył.
Musiałam skorzystać z toalety, więc poszłam na najbliższą stację benzynową. Spojrzałam w lustro i się przeraziłam. Mój makijaż był w fatalnym stanie. Czarne smugi rozmyły się na policzkach. Włosy też nie wyglądały zbyt dobrze. Mimo, że były mokre, nie można było zaprzeczyć, że wołają o pomoc. Ogarnęłam się trochę i udałam do kawiarni, żeby się rozgrzać. Zadzwoniłam do Jasia i powiedziałam mu, że potrzebuję rozmowy. Zjawił się w ciągu mniej więcej dwudziestu minut. Widać było zmartwienie w jego oczach. Przytulił mnie na przywitanie.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Było mi po prostu przykro, że nie dowiedziałam się tego w inny sposób. Na przykład od niej samej, a nie zastając taką scenę. Zupełnie nie miałabym problemu z zaakceptowaniem prawdy, przecież człowiek się z tym rodzi. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę z nią wszystko wyjaśnić, porozmawiać. Tak po prostu, szczerze. Chciałam opowiedzieć jej o Mili, dziwnych snach, Oldze, podtruwaniu mnie. O tym, co działo się przez kilka ostatnich lat.
Ciocia Marta siedziała w kuchni, z kubkiem w rękach. Miała włosy w nieładzie i sińce pod oczami, choć nie widziałyśmy się tylko kilka godzin. Poderwała się z miejsca, kiedy nas zobaczyła. Zrobiło mi się jej żal. Głęboki strach w jej oczach i skulona postawa sprawiały, ze wyglądała jakby czekała na cios. Była spięta, gdy do niej podeszłam, ale rozluźniła się kiedy ją przytuliłam. Wypuściłam powietrze z płuc nie wiedząc, że wstrzymywałam oddech.
Nie zauważyłam, że Jasiek odszedł, bo z moich ust wypłynął potok słów. Mówiłam o wszystkim, co mnie trapiło. Tak po prostu.
-Kiedy wyjechałaś, moje zycie stało się koszmarem jeszcze większym niż było. Rodzice pili więcej i więcej, zaczęły się awantury, pierwsze uderzenia. Codzienny płacz i strach. Każdego dnia błagałam, abyś wróciła, żeby choć trochę się zmieniło. Bili mnie, raz nawet przypalali papierosem. Co ranek otwierałam oczy zawiedziona, że nie umarłam we śnie. Zbyt się bałam, żeby sama odejść, ale wierz mi, że prawie w każdej chwili chciałam zdechnąć. Pewnego dnia chciałam wyjść, ale matka pociągnęła mnie za włosy. Upadłam, a ona z całej siły rzuciła we mnie butelką z piwem. Popchnęłam ją i uciekłam. W takim stanie znalazł mnie Jasiek. Za śmietnikami, całą we krwi. Zaniósł do swojego domu i razem z Milą się mną zajęli. - Opowiadałam spokojnie, patrząc pusto przed siebie.
Ciocia słuchała, a po jej policzkach leciały łzy. Mówiłam dalej.
-Chciałam wrócić do domu, tego patologicznego. Nie potrafiłam leżeć bezczynnie u kogoś, czułam się jak problem. Tym bardziej, że oprócz ran psychicznych miałam tylko spuchniętą twarz. Nacisnęłam klamkę i wchodząc, razem z alkoholem poczułam zapach dymu. Pożar. Nieprzytomna matka i ojciec. Najtrudniejszy wybór w moim życiu. Uratowałam obojga.
Czasem żałowałam, że nie przyszłam kilka godzin później. Gdyby zmarli, nie miałabym ich na sumieniu. A tak, nie mogłam ich zostawić. Jaś nielegalnie zabrał mnie ze szpitala, zamieszkałam u nich. Władze się mną nie przejęły. Zostałam sama na noc, ktoś włamał się do domu. W obronie własnej zabiłam go. Odbyła się sprawa w sądzie, moi "rodzice" zrzekli się praw rodzicielskich. Adoptowali mnie Mila i Janek. Nie mogli tego zrobić, nie w naszym kraju, ale dokumenty były podmieniane kilka razy. Z nią dogadywałam się świetnie, zastąpiła mi matkę. Rozmawiałyśmy o wszystkim, dogadywałyśmy się jak nikt.
Poznałam chłopaka, prawie się pocałowaliśmy. Widział to Jaś, pokłóciliśmy się. Powiedział parę słów za dużo, przez co wybiegłam z domu i miałam zamiar już nie wrócić. Chore, bo byli moimi prawnymi opiekunami. Szukał mnie i dzięki Bogu, bo prawie mnie zgwałcono. Tej nocy okazało się, że on mnie kocha. I, że ja także kocham jego, choć sama tego nie wiedziałam. W tamtym okresie miałam chore sny. Naprawdę chore. Bardzo realistyczne i przerażające. Na przykład śniała mi się twarz topielca, jakieś postacie. Kuba, czyli poznany wtedy chłopak nie chciał odpuścić znajomości ze mną, przez co niszczył związek mój i Janka. Dostałam list od Julki, w którym prosiła o spotkanie i wyjaśniła mi wszystko, o czym wiesz.
Okazało się, że Kuba to brat Kamila, który jest mężem mojej siostry. Chcąc nie chcąc, musiał zrezygnować, bo jesteśmy rodziną. Mila, Janek i ja dostaliśmy zaproszenie do nich na kolację. Przytuliłam Kubę po przyjacielsku, a Janek to zobaczył, wkurzył się i zaczął bójkę. Byłam wściekła, zdemolowałam swój pokój i złamałam sobie przez to nogę. Nie miałam świadomości, co robię. Jakbym była kukiełką w teatrze marionetek. W szpitalu przeszłam śmierć kliniczną, podczas badań okazało się, że podtruwano mnie środkami nasennymi. Do teraz nie mam pewności, przez kogo.
Miałam coraz gorszy kontakt z Milą. Zaprzyjaźniłam się z Olgą, szwagierką Julii. Stała się dla mnie jak siostra. W każdej chwili się ze sobą komunikowałyśmy. Dostałam telefon, że zaginęła. Tej samej nocy śniła mi się. Kolejny koszmar. Trochę jednak inny, niż zazwyczaj. Widziałam dokładne otoczenie, w którym się znajdowała. To było tragiczne, jakieś melodie i ostrzenie noża. Od razu tam pojechałam. Znaleźliśmy ją. Całą pociętą. Milka już praktycznie nie pojawiała się w domu.
Później miałam urodziny. Najwspanialszy dzień w moim życiu. Mnóstwo kwiatów i prezentów, w tym także od ciebie. Dzień później Olga przyznała się, że puściła się w klubie i teraz jest w ciąży. Kilka dni później byłam z nią w kuchni i weszła Mila. Wyglądała strasznie. wychudzona, w łachmanach, brudna, z sinymi ustami i cieniami pod oczami. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Po chwili straciła przytomność. Wezwałyśmy pogotowie. Zabrano nas do szpitala, gdzie odchodziliśmy od zmysłów. Zmarła w szpitalu. Zaćpała się.
Zaczęła nam się pokazywać. W sensie, jej duch. Mało tego, ona nas po prostu straszyła. Krzywdziła. Nasz dom stał się piekłem. Bałam się odwrócić, żebym jej nie ujrzała. Musieliśmy odpocząć, więc przyjazd do ciebie był idealną okazją. Dziś w kuchni też ją zobaczyłam. Powiedziała "przepraszam". Nie mam pojęcia, co to ma znaczyć.
Nie chcę też, żebyś zrozumiała mnie źle. Nie wyszłam z domu, bo jestem nietolerancyjna. Po prostu musiałam zebrać myśli. Zabolało mnie tylko, że dowiedziałam się w taki sposób. Bo nie miałabym z tym problemu, gdybyś mi powiedziała tak szczerze, a nie zataiła to. - Zakończyłam swoją historię. Ciocia padła mi w ramiona trzęsąc się od szlochu. Wtuliłam się w nią i tuż za jej plecami stała Mila...
________________________________________________________________
Miśki! Witam Was po przerwie. Bardzo dziękuję tym, którzy zrozumieli, że jestem człowiekiem i potrzebuję odpoczynku. Pozdrawiam tych, którzy mimo wszystko nie rozumieją :). Oraz pozdrawiam tych, którzy marudzą, że krótko. Jeśli masz napisać, że krótkie rozdziały albo są rzadko, to naprawdę lepiej nie komentuj :)
Rozdziały będą teraz nieregularnie. Nie pytajcie kiedy, bo mama maaaasę obowiązków i spotkań (askowi wiedzą) i naprawdę nie mam czasu siedzieć i pisać, ale będę to robić w każdej wolnej chwili :)
Naprawdę dziękuję tym, którzy trwali przy mnie przy ponad tygodniowej przerwie. Jesteście najlepsi, kocham <3 Rozdział taki dla przypomnienia :)
Nie zapomnij o "+1" i "obserwuj" oraz o follow na asku! Dzięki! <3
Zapraszam na aska, gdzie zawsze jest info o rozdziałach i możecie mnie poznać :3 http://ask.fm/Znajoma2000
Snapchat: froncala
Skype: froncalaff
Grupa: https://www.facebook.com/groups/987549737922750/
I NA KONIEC BARDZO BARDZO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA 100 000 WYŚWIETLEŃ! NIE MACIE POJĘCIA, JAK MNIE TO CIESZY! Teraz to już ponad 107 000, ale jesteście po prostu najlepsi. <3
Siedziała milcząca, patrzyła się w podłogę. Nie byłam pewna, czy Jaś też ją widzi, bo przeszedł obojętnie tuz koło niej. Spojrzała na mnie smutno i jej wargi poruszyły się bezdźwięcznie w słowie "przepraszam". Stanęłam przy stole i zamrugałam kilka razy. Już jej nie było. Nie mam pojęcia, co jej się stało, ale w pewien nieokreślony sposób czułam, że to jedno słowo miało głębsze przesłanie.
Spacerowałam po mieście kupując przedmioty, które nigdy mi się nie przydadzą. Nie chodzi o to, że jestem rozrzutna. Po prostu fascynowała mnie inność tych rzeczy. Niektóre produkty zachwycały. Najbardziej dumna jestem z zakupu pozytywki. Porcelanowa, ręcznie malowana baletnica tańcząca na złotej platformie. Jeden ruch ręką - i już tancerka uwięziona w skrzyni z ciemnego drewna. To prezent dla Olgi.
Wróciłam do domu cioci wcześniej, bo się rozpadało. Londyńska pogoda nie współpracowała z prognozami. Janek miał przyjść tak samo późno jak ja, czyli za kilka godzin. Przemoczona, lekko stawiałam kroki, ponieważ nie miałam zamiaru zakłócać cichego odgłosu deszczu płynącego zza okna.
-Ciociu? - Krzyknęłam. Nie usłyszałam na odpowiedzi, więc skierowałam się do jej pokoju, chcąc zostawić kobiecie prezent kupiony kilka chwil temu. Bez pukania pchnęłam drzwi i zamarłam.
Ciocia Marta leżała w objęciach jakiejś kobiety. Obie były bez górnej części garderoby. Szybko odwróciłam się i pobiegłam w stronę wyjścia. Deszcz, nie deszcz, musiałam sobie jakoś poukładać myśli. Usłyszałam szybkie, nerwowe kroki kiedy ciotka zbiegała po schodach.
-Wika! Kochanie, to nie tak, jak myślisz! - Wołała za mną. Nie zatrzymałam się. Zamknęłam drzwi i ruszyłam przed siebie.
Postąpiłam zdecydowany krok naprzód. Spojrzałam w niebo, zimne krople uderzały mnie w twarz. Przymknęłam oczy, bo łzy sprawiły, że zaczęły szczypać. Teraz wszystko ułożyło się w całość. Ciocia jest lesbijką, dlatego nie wyszła za mąż. czy o to pokłóciła się z ojcem? Nigdy nie był tolerancyjny, wręcz homofob. To by wiele wyjaśniało. Tylko dlaczego mi nie powiedziała? Bała się mojej reakcji? Zaraz, czyli okłamała mnie tez mówiąc, że zmienia facetów jak rękawiczki.
Z rozmyślań wyrwało mnie mocne pchnięcie. Prawie upadłam, a głośny klakson uświadomił mi, dlaczego. Rozejrzałam się szybko. Wściekły kierowca wysiadł z auta i zaczął zmierzać w moim kierunku. Widok mi nagle przysłonił wysoki i postawny mężczyzna. Kłócili się. Jeden mnie wyzywał od ślepych idiotek, a drugi krzyczał na pierwszego, że jest ograniczona widoczność i powinien jechać wolniej, albo żeby w ogóle mu odebrano prawo jazdy. Po chwili awantura dobiegła końca. Mój wybawca okazał się Walijczykiem. Grzecznie zwrócił mi uwagę, że faktycznie nie powinnam myśleć o niebieskich migdałach i rozglądała się, a ja serdecznie mu podziękowałam. Chciałam go zaprosić na kawę w podzięce czy coś, ale niestety się spieszył.
Musiałam skorzystać z toalety, więc poszłam na najbliższą stację benzynową. Spojrzałam w lustro i się przeraziłam. Mój makijaż był w fatalnym stanie. Czarne smugi rozmyły się na policzkach. Włosy też nie wyglądały zbyt dobrze. Mimo, że były mokre, nie można było zaprzeczyć, że wołają o pomoc. Ogarnęłam się trochę i udałam do kawiarni, żeby się rozgrzać. Zadzwoniłam do Jasia i powiedziałam mu, że potrzebuję rozmowy. Zjawił się w ciągu mniej więcej dwudziestu minut. Widać było zmartwienie w jego oczach. Przytulił mnie na przywitanie.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Było mi po prostu przykro, że nie dowiedziałam się tego w inny sposób. Na przykład od niej samej, a nie zastając taką scenę. Zupełnie nie miałabym problemu z zaakceptowaniem prawdy, przecież człowiek się z tym rodzi. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę z nią wszystko wyjaśnić, porozmawiać. Tak po prostu, szczerze. Chciałam opowiedzieć jej o Mili, dziwnych snach, Oldze, podtruwaniu mnie. O tym, co działo się przez kilka ostatnich lat.
Ciocia Marta siedziała w kuchni, z kubkiem w rękach. Miała włosy w nieładzie i sińce pod oczami, choć nie widziałyśmy się tylko kilka godzin. Poderwała się z miejsca, kiedy nas zobaczyła. Zrobiło mi się jej żal. Głęboki strach w jej oczach i skulona postawa sprawiały, ze wyglądała jakby czekała na cios. Była spięta, gdy do niej podeszłam, ale rozluźniła się kiedy ją przytuliłam. Wypuściłam powietrze z płuc nie wiedząc, że wstrzymywałam oddech.
Nie zauważyłam, że Jasiek odszedł, bo z moich ust wypłynął potok słów. Mówiłam o wszystkim, co mnie trapiło. Tak po prostu.
-Kiedy wyjechałaś, moje zycie stało się koszmarem jeszcze większym niż było. Rodzice pili więcej i więcej, zaczęły się awantury, pierwsze uderzenia. Codzienny płacz i strach. Każdego dnia błagałam, abyś wróciła, żeby choć trochę się zmieniło. Bili mnie, raz nawet przypalali papierosem. Co ranek otwierałam oczy zawiedziona, że nie umarłam we śnie. Zbyt się bałam, żeby sama odejść, ale wierz mi, że prawie w każdej chwili chciałam zdechnąć. Pewnego dnia chciałam wyjść, ale matka pociągnęła mnie za włosy. Upadłam, a ona z całej siły rzuciła we mnie butelką z piwem. Popchnęłam ją i uciekłam. W takim stanie znalazł mnie Jasiek. Za śmietnikami, całą we krwi. Zaniósł do swojego domu i razem z Milą się mną zajęli. - Opowiadałam spokojnie, patrząc pusto przed siebie.
Ciocia słuchała, a po jej policzkach leciały łzy. Mówiłam dalej.
-Chciałam wrócić do domu, tego patologicznego. Nie potrafiłam leżeć bezczynnie u kogoś, czułam się jak problem. Tym bardziej, że oprócz ran psychicznych miałam tylko spuchniętą twarz. Nacisnęłam klamkę i wchodząc, razem z alkoholem poczułam zapach dymu. Pożar. Nieprzytomna matka i ojciec. Najtrudniejszy wybór w moim życiu. Uratowałam obojga.
Czasem żałowałam, że nie przyszłam kilka godzin później. Gdyby zmarli, nie miałabym ich na sumieniu. A tak, nie mogłam ich zostawić. Jaś nielegalnie zabrał mnie ze szpitala, zamieszkałam u nich. Władze się mną nie przejęły. Zostałam sama na noc, ktoś włamał się do domu. W obronie własnej zabiłam go. Odbyła się sprawa w sądzie, moi "rodzice" zrzekli się praw rodzicielskich. Adoptowali mnie Mila i Janek. Nie mogli tego zrobić, nie w naszym kraju, ale dokumenty były podmieniane kilka razy. Z nią dogadywałam się świetnie, zastąpiła mi matkę. Rozmawiałyśmy o wszystkim, dogadywałyśmy się jak nikt.
Poznałam chłopaka, prawie się pocałowaliśmy. Widział to Jaś, pokłóciliśmy się. Powiedział parę słów za dużo, przez co wybiegłam z domu i miałam zamiar już nie wrócić. Chore, bo byli moimi prawnymi opiekunami. Szukał mnie i dzięki Bogu, bo prawie mnie zgwałcono. Tej nocy okazało się, że on mnie kocha. I, że ja także kocham jego, choć sama tego nie wiedziałam. W tamtym okresie miałam chore sny. Naprawdę chore. Bardzo realistyczne i przerażające. Na przykład śniała mi się twarz topielca, jakieś postacie. Kuba, czyli poznany wtedy chłopak nie chciał odpuścić znajomości ze mną, przez co niszczył związek mój i Janka. Dostałam list od Julki, w którym prosiła o spotkanie i wyjaśniła mi wszystko, o czym wiesz.
Okazało się, że Kuba to brat Kamila, który jest mężem mojej siostry. Chcąc nie chcąc, musiał zrezygnować, bo jesteśmy rodziną. Mila, Janek i ja dostaliśmy zaproszenie do nich na kolację. Przytuliłam Kubę po przyjacielsku, a Janek to zobaczył, wkurzył się i zaczął bójkę. Byłam wściekła, zdemolowałam swój pokój i złamałam sobie przez to nogę. Nie miałam świadomości, co robię. Jakbym była kukiełką w teatrze marionetek. W szpitalu przeszłam śmierć kliniczną, podczas badań okazało się, że podtruwano mnie środkami nasennymi. Do teraz nie mam pewności, przez kogo.
Miałam coraz gorszy kontakt z Milą. Zaprzyjaźniłam się z Olgą, szwagierką Julii. Stała się dla mnie jak siostra. W każdej chwili się ze sobą komunikowałyśmy. Dostałam telefon, że zaginęła. Tej samej nocy śniła mi się. Kolejny koszmar. Trochę jednak inny, niż zazwyczaj. Widziałam dokładne otoczenie, w którym się znajdowała. To było tragiczne, jakieś melodie i ostrzenie noża. Od razu tam pojechałam. Znaleźliśmy ją. Całą pociętą. Milka już praktycznie nie pojawiała się w domu.
Później miałam urodziny. Najwspanialszy dzień w moim życiu. Mnóstwo kwiatów i prezentów, w tym także od ciebie. Dzień później Olga przyznała się, że puściła się w klubie i teraz jest w ciąży. Kilka dni później byłam z nią w kuchni i weszła Mila. Wyglądała strasznie. wychudzona, w łachmanach, brudna, z sinymi ustami i cieniami pod oczami. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Po chwili straciła przytomność. Wezwałyśmy pogotowie. Zabrano nas do szpitala, gdzie odchodziliśmy od zmysłów. Zmarła w szpitalu. Zaćpała się.
Zaczęła nam się pokazywać. W sensie, jej duch. Mało tego, ona nas po prostu straszyła. Krzywdziła. Nasz dom stał się piekłem. Bałam się odwrócić, żebym jej nie ujrzała. Musieliśmy odpocząć, więc przyjazd do ciebie był idealną okazją. Dziś w kuchni też ją zobaczyłam. Powiedziała "przepraszam". Nie mam pojęcia, co to ma znaczyć.
Nie chcę też, żebyś zrozumiała mnie źle. Nie wyszłam z domu, bo jestem nietolerancyjna. Po prostu musiałam zebrać myśli. Zabolało mnie tylko, że dowiedziałam się w taki sposób. Bo nie miałabym z tym problemu, gdybyś mi powiedziała tak szczerze, a nie zataiła to. - Zakończyłam swoją historię. Ciocia padła mi w ramiona trzęsąc się od szlochu. Wtuliłam się w nią i tuż za jej plecami stała Mila...
________________________________________________________________
Miśki! Witam Was po przerwie. Bardzo dziękuję tym, którzy zrozumieli, że jestem człowiekiem i potrzebuję odpoczynku. Pozdrawiam tych, którzy mimo wszystko nie rozumieją :). Oraz pozdrawiam tych, którzy marudzą, że krótko. Jeśli masz napisać, że krótkie rozdziały albo są rzadko, to naprawdę lepiej nie komentuj :)
Rozdziały będą teraz nieregularnie. Nie pytajcie kiedy, bo mama maaaasę obowiązków i spotkań (askowi wiedzą) i naprawdę nie mam czasu siedzieć i pisać, ale będę to robić w każdej wolnej chwili :)
Naprawdę dziękuję tym, którzy trwali przy mnie przy ponad tygodniowej przerwie. Jesteście najlepsi, kocham <3 Rozdział taki dla przypomnienia :)
Nie zapomnij o "+1" i "obserwuj" oraz o follow na asku! Dzięki! <3
Zapraszam na aska, gdzie zawsze jest info o rozdziałach i możecie mnie poznać :3 http://ask.fm/Znajoma2000
Snapchat: froncala
Skype: froncalaff
Grupa: https://www.facebook.com/groups/987549737922750/
I NA KONIEC BARDZO BARDZO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA 100 000 WYŚWIETLEŃ! NIE MACIE POJĘCIA, JAK MNIE TO CIESZY! Teraz to już ponad 107 000, ale jesteście po prostu najlepsi. <3
Zajebisty Rozdział, czekam n kolejny Wika!
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie ;
ibtyclm.blogspot.com
<3
Jejku cudowny *.*
OdpowiedzUsuńJejku cudowny *.*
OdpowiedzUsuńWow! Mówiłas, że wrócisz w wielkim stylu, ale mimo to mnie rozbroiłas! Rozdział jest wspaniały. To miłe, że przypomniałas w skrócie całe ff. Kocham, pozdrawiam. ❤
OdpowiedzUsuńBoże! Twoje rozdziały są super!
OdpowiedzUsuńTyle emocji ! ;*
Bardzo mi się podoba twoje ff ! <3
Nie ważne czy jest długie czy krótkie ! ♥
Świetnie piszesz ! ;*
Życzę duuużo weny !
Super rozdział <3 jak zawsze
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kochana. Jestem pod ogromnym wrażeniem =) Cały czas ciekawi mnie to czy Mila da jej w końcu spokój.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mordko <3
Mega.. Nie zrozumiałam troche jak czytałam ale.. Mega rozdzial! Tyle sie tu dzieje. Moze zrobisz sezony?:3
OdpowiedzUsuńPowinnas napisac książkę
OdpowiedzUsuńKocham ^^
OdpowiedzUsuńPowinnas napisac książkę
OdpowiedzUsuńBoze ten rozdział jest boski. Rozjaśniłaś wiele rzeczy w tak bardzo pomysłowym streszczeniu. Wcale nie jest nudny. Strasznie się zaczytałam. I mordko: nie martw się, że niektórzy poszli. Prawdziwi zostali <3 :D haha. głębokie. Ale taka prawda :)
OdpowiedzUsuńWarto było czekać, oj warto. Fajnie było Sb przypomnieć całą historię od początku. :D tyle się wydarzyło! Ciocia lesbijka, no nieźle. Jakoś tak tęsknię za Milą. A ona teraz przeprasza Wiktorie! No sporo się teraz dzieje! :D Ciekawe co jeszcze Mila będzie chciała jej powiedzieć! Zachwyca mnie twoja historia! Jest super i pisz dalej! <3 Do następnego kochana! :*
OdpowiedzUsuńDzień dobry tu ja xD z fioletowych oczu :D pamiętasz mnie Agu? xD Marcela jajka i te sprawy?
OdpowiedzUsuńŁał naprawde genialny rozdzial i bardzo fajnie, ze przypomnialas wszystko 8)) to jest najlepsze ff <3
OdpowiedzUsuńhttp://xxankaxx.blogspot.com
Czytałam cały rozdział na głos jakbym byłą na jej miejscu i kiedy tylko się przytuliły i Wika ujrzała Milę to normalnie dreszcz mnie przeszedł! Serio mówię! Aż się boję co dalej! Jejku .. cały czas mam ciarki!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest jednym z najlepszych! <3
Mega!
OdpowiedzUsuńOjejku jaki mega fajny rozdział. <33 Życzę duuuużo weny na kolejne rozdziały. Super blog ! <333
OdpowiedzUsuńSpoko.. ;)
OdpowiedzUsuńNajlepszy! Kobieto jak ty to robisz?! Kiedy usłyszałam, że "tymczasowo zawieszasz bloga" to przepłakałam całą noc. Myślałam, że nie przeżyję bez czytania twojego bloga, dlatego przeczytałam wszystko od początku. Za każdym razem wszystko mnie zaskakiwało. Każdy z nas potrzebuje chwili przerwy, a szczególnie ty, bo widać jak się starasz. Cieszę się niezmiernie, że "powróciłaś" do dodawania regularnie długich rozdziałów :) Jesteś najlepsza!!! Nie mogę się doczekać next'a ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Z poważaniem, Natalia. <3
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! :)
OdpowiedzUsuńWięcej dowiesz się tutaj:
http://bemyhero-blog.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award.html
Super rozdział czekam na next
OdpowiedzUsuńJak zwykle niesamowity! <3
OdpowiedzUsuńhttp://thankyou-rezi.blogspot.com /:*
Koedy rozdzual? Bo juz dlugo nie ma
OdpowiedzUsuńJak zwykle super! Kiedy rozdział? Pozdro!
OdpowiedzUsuńNo to mnie mega zaskoczyłaś z tą ciotką, i z tym że Wiktoria zwierzyła się ze wszystkiego ciotce. To takie mega *.* I trochę przeraża mnie fakt że tam stała Mila. Czekam na next miśka :*
OdpowiedzUsuńhttp://shrek-fanfiction-jdabrowsky.blogspot.com/