Wyświetlenia

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 2

"Tak, to było dziwne, ale strasznie mnie pociągał. Chciałam popatrzeć na niego jeszcze chociaż chwilę, przecież prawdopodobnie nigdy już go nie spotkam. Widziałam, że skręcił w alejkę. Kiedy tam weszłam, już go nie było..."

Zaczęłam się zastanawiać, gdzie on mógł przepaść? Przecież nie może nagle rozpłynąć się w powietrzu! Mimo to chciałam go jakoś odnaleźć.. Ruszyłam znów alejką, wyprzedzając kolejnych ludzi. Robiło się coraz ciemniej, była w końcu zima. Chłód już zaczął wdzierać mi się pod ubranie. 

Wyszłam na chodnik. Nie było to łatwe, bo tłum napierał ze wszytkich stron. Jednak jakoś mi się udało. Jest! Zauważyłam jego płaszcz po drugiej stronie ulicy. Znowu wszedł w taką jakby alejkę. Czy on nie może iść po chodniku jak człowiek? Musiałam prawie biec truchtem, żeby nie stracić go z oczu. Zaczął drobno sypać śnieg, co rozmazywało mi trochę pole widzenia. Mimo to szłam dalej. Przechodziłam kolejne uliczki ślepo za nim podążając. Potknęłam się i wylądowałam twarzą w śniegu. Matko, jak zimno. Wstałam, otrzepując się z resztek białego puchu. Zorientowałam się, że nie wiem, gdzie jestem. Zaczęłam panikować, bowiem było już zupełnie ciemno. I robiło się coraz później. Chciałam wyciągnąć z kieszeni telefon, by sprawdzić godzinę i ewentualnie zadzwonić po kogoś. Okazało się, że go tam nie ma. Sprawdziłam drugą kieszeń. Też była pusta. Zaczęłam gmerać po całym ciele. Zgubiłam telefon. I do tego nie mam pojęcia, gdzie jestem. Czy może być jeszcze gorzej? 

Bezsilna ruszyłam przed siebie, łzy zaczęły delikatnie płynąć po mojej twarzy. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Odruchowo podskoczyłam, oczywiście krzycząc. Przecież jest późno, a ja jestem sama w ciemnym zaułku.
-Co tu robisz? - Tak, to był on. Chłopak z kolejki. Wydawał się trochę zmartwiony.
-Eeee, jaaa... - Co odpowiedzieć? Że go śledzę, bo jest niesamowicie seksowny? Chyba jeszcze nigdy nie było mi tak głupio jak w tej chwili. Cała czerwona starałam się przybrać minę niewiniątka, ale chyba to zauważył, bo wciąż nieustępliwie czekał odpowiedzi.
-Zgubiłam się. - Stwierdziłam, że prawda będzie najlepszym rozwiązaniem. No dobra, część prawdy.

Nagle jego ręka mnie objęła i zrobił kilka kroków, tymsamym zmuszając mnie do chodu. Po kilku metrach był skręt, gdzie wychodzi się na parking przy supermarkecie. Który jest 100m od mojego domu. Jakim cudem się tu znalazłam, skoro wesołe miasteczko jest po drugiej stronie miasta? No cóż, to chyba jednak nie jest tak daleko.

Przystanęliśmy, a on wciąż mnie obejmując wyciągnął coś z kieszeni.
-To chyba należy do ciebie. - Podał mi mój telefon. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie działo.
-Co? Skąd go masz? - Zapytałam wmurowana w ziemię.
-Leżał przy wejściu do wesołego miasteczka. - Stałam wpatrzona w niego jakby był świętym.
-Skoro leżał przy wejściu, jakim cudem wiedziałeś, że należy do mnie?
-Zgadywałem. - Puścił mi oczko i odszedł, a ja wciąż stałam próbując dojść do siebie. Przecież on nie mógł... Jak?! 

Stwierdziłam, że pójdę do domu i tam na spokojnie wszystko przemyślę. W ciepłym pokoju.

Kiedy wróciłam, rzuciłam się na łóżko. Oczywiście nie mogło się obyć bez ostrej wymiany zdań z rodzicami, bo przecież "gdzie ja się szlajam o tej godzinie" "ile to ja mam lat" i bla bla.. Stara śpiewka, słyszę to codziennie. Naprawdę. I, tak jak przypuszczałam, moje tłumaczenia, że się zgubiłam nic nie dały. Ehhh. Norma. Odblokowałam telefon i spojrzałam na swoją słodką białą tapetę. Tak, po prostu miałam cały biały ekran, który zawsze raził wszystkich w oczy, tylko nie mnie, bo jestem przyzwyczajona. Wpadłam na to, bo zawsze ktoś chciał mi grzebać w telefonie. A teraz już tego nie próbują.

Niechcący dotknęłam ekran i coś mi się zaznaczyło. Ciąg cyfr. Policzyłam, mając głupią nadzieję... Jedna, druga, trzecia cyfra... Tak. Zgadza się. Dziewięć cyfr. Numer telefonu. Szybko sięgnęłam po notes i długopis z nocnej szafki i spisałam numer. Trzeba przyznać, to było naprawdę sprytne. I dzięki mojemu szczęściu to znalazłam, bo to czysty przypadek. W życiu bym tego nie zauważyła. Zastanawiałam się, co teraz zrobić. To prawdopodobnie jego numer, ale... Napisać? Zadzwonić? Przecież nawet nie wiem, jak ma na imię...

________________________________________________

Mamy rozdział drugi :) zapraszam do komentowania :)










6 komentarzy:

  1. Super, kolejne ff o Jasiu, które mnie wciągnęło ^^
    Czekam na kolejny rozdział <3
    Zapraszam również do mnie ;D
    http://story-hunger-games.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, to strasznie miłe! Zaraz z chęcią zajrzę :3 ❤

      Usuń
  2. Nie umiem za bardzo pisać komentarzy, ale co tam. Świetne, czekam na następny :). Tylko się nie rozmyślaj i nie usuwaj bloga po dwóch rozdziałach, tak jak ja w sumie zrobiłam..
    Wierzę w ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie Ci dziękuję! Naprawdę, to bardzo miłe :) jak jeszcze założysz bloga, daj znać, na pewno wpadnę :)

      Usuń
  3. Wow! Wciągnęłam się w czytanie :D
    Będę nadal śledzić twojego bloga :)
    Zapraszam na swojego :*
    http://awrrrbaby.blogspot.com/
    Pozdrawiam, Natalia. ;)

    OdpowiedzUsuń