"-Już jadę, będę za jakieś pięć minut, wytrzymasz. Nie rozłączaj się, rozmawiaj ze mną cały czas. Opowiedz mi co się stało. - Byłam pewna, że jedzie z niedozwoloną prędkością.
-Jak byłam na zakupach cały czas zdawało mi się, że ktoś mnie śledzi, ale ninikogo nienie było. Bałam się trochę byyyć sama w tym domu, więc włączyłam radio. Poszłam pod prysznic i jak wy...AAAAAAAAAAAAaaaaaaa!"
Ten typ wyważył drzwi! Odruchowo rzuciłam telefonem, który wylądował na podłodze w częściach. Chyba zerwało połączenie, ale to był w tej chwili mój najmniejszy problem. W sumie, zaskoczył mnie wygląd tego mężczyzny, wyglądał wbrew pozorom bardzo porządnie. Gdybym zobaczyła go np. w garniturze, pomyślałabym, że to co najmniej biznesmen. Czyli pozory jednak bardzo mylą.
Zastanawiałam się, co robić. Stał przede mną uśmiechając się obleśnie. Ten pokój był dość duży, ale wąski i mógłby mnie złapać.
Nie namyślając się chwyciłam pierwszą rzecz z brzegu komody i rzuciłam z całej siły. I to był mój największy błąd. Dostał w głowę... Z żelaznego świecznika, który był bardzo ciężki. Mężczyzna stracił przytomność, polała się krew. Krew krew krew krew. Ugięły się pode mną kolana, upadłam w coraz szybciej powiększającą się kałużę. Jestem pewna, że moje oczy były wtedy ogromne. Dyszałam ciężko. Byłam bardziej przerażona tym, że mogłam mu zrobić krzywdę niż tym, że on mógł ją wyrządzić mnie.
Usłyszałam warkot silnika i trzaśnięcie drzwiami. Sekundę potem Jaś wbiegał po schodach krzycząc moje imię. Wparował do pokoju, jednym spojrzeniem ogarnął sytuację. Podszedł do mnie i energicznie mnie podniósł. A ja wciąż nie mogłam wypowiedzieć słowa. Zaniósł mnie do jego sypialni i zaczął dokładnie oglądać. Nigdy tu nie byłam, ale nie myślałam wtedy o zwiedzaniu. W mojej głowie krążyło tylko "zabiłam go, zabiłam zabiłam zabiłam!".
Janek zadzwonił po pogotowie. Karetka przyjechała i zabrała tego mężczyznę. Człowieka, którego obleśny uśmiech zapamiętam do końca życia. Przybyła też policja, pogotowie zawiadomiło, bo przecież sam by się nie rzucił świecznikiem. Pytali mnie o coś, nie pamiętam o co chodziło. Z tamtego dnia kojarzę tylko to jakby przesłuchanie. Janek mówił za mnie, obejmując mnie, tymczasem ja miałam wzrok utkwiony w jeden punkt. Następnego dnia dostaliśmy telefon. Zmarł na stole operacyjnym.
Tamte dni mijały mi niezauważalnie. Kartki z kalendarza byly wyrywane jedna po drugiej jak mrugnięcie okiem. Nie mam pojęcia, ile tych kartek wyrwano. Jednak chyba niezbyt wiele. Wtedy, kiedy mój dom spłonął byłam odrętwiała. A teraz teoretycznie nie żyłam. Nie jadłam, nie piłam. Nie spałam. Do teraz się dziwię, że tu jestem.
Wiesz, jakie to uczucie zabić człowieka? Nie? To Ci powiem. Z każdą kolejną chwilą jesteś obdzierana z własnej świadomości. Przestajesz myśleć i czuć. Zanikasz w sobie. Tak, jak ja. Każdy przedmiot, wspomnienie Ci o tym przypomina. Wspomnienia wracają. Co noc znów widzisz ten obraz. Czujesz strach, który Cię wtedy paraliżował. Budzisz się zlana potem, bo przed oczami widnieje Ci ta sama maska zastygła na twarzy tamtej osoby. Boisz się wyjść na ulicę, bo będą krzyczeć "Zabiła go! Zabiła go!" - tak samo jak bez przerwy drze się Twoje sumienie.
Na końcu jest rozprawa sądowa. Bo w końcu zabiłaś człowieka.
Rodzice wyszli ze szpitala. Byli na rozprawie. Matka nawet pięknie zagrała rolę zrozpaczonej rodzicielki. Po raz pierwszy od dawna widziałam ich zupełnie trzeźwych. Matka patrzyła na mnie bardziej przerażona, niźli smutna. Co za ironia. Aż zaśmiałam się w duszy. Całe życie mnie terroryzowali, a teraz się mnie obawiają? Gdyby nie ja, nie byłoby ich tu.
Zrozumiałam jedną rzecz siedząc za ławą oskarżonych. Człowiek sam jest sobie wilkiem.
Zostałam uniewinniona. Działałam przecież w obronie własnej.
Rodzice zrzekli się praw rodzicielskich. Tylko czemu teraz?
Przygarnęli mnie Jasiek i Mila, jak nietrudno było się domyślić. U nich, z ich ciepłem powoli wracałam do zdrowia. Miałaś może kiedyś myśli samobójcze? Odpowiedz sobie szczerze na to pytanie. Tak? Nie? Większość z nas miała je chociaż raz. Możliwe, że część z Was w tej chwili też je ma. Od nocy, która na zawsze zmieniła ciąg zwany życiem minęło dziewięć tygodni. Przez ten czas codziennie marzę o tym, by umrzeć i przestać cierpieć.
Grożono Ci w dzieciństwie piekłem? Zapewne ksiądz na religii o tym mówił. Mogę potwierdzić, że piekło istnieje. Ale tylko niewielka grupa ludzi je doznaje, niezależnie od wyznania. Piekło to codzienne życie w przeświadczeniu, że powinieneś umrzeć. Bo zabiłeś człowieka.
Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam? Dlaczego nie popełniłam samobójstwa mimo, że od dziewięciu tygodni to moje jedyne marzenie? Przez Milę i Jana. Wiem, jak to jest mieć kogoś na sumieniu, nie chcę, żeby ktokolwiek przechodził przez to, co ja. Tym bardziej oni. Mimo, że zasłużyli....
_______________________________________________
Zgodnie z obietnicą drugi rozdział na dziś. Miałam wstawić wieczorem, ale jestem ciekawa, co o nim sądzicie, bo jest w trochę innej formie. Moim zdaniem to najlepszy rozdział do tej pory. Piszcie, czy myślicie tak jak ja. To takie bardziej podsumowanie, bo dziś mija tydzień od założenia bloga! Dziękuję za każdy lajk, komentarz, polecenie, pytanie, pomoc. Za każde przeczytane przez Was słowo. Jesteście wielcy! Poznałam przez to FF naprawdę wspaniałych ludzi. To dzięki Wam ten blog ma się tak dobrze ❤
Iwionko, dziękuję Ci Misiu za troskę i ciepłe słowa. Ps. Zdrowiej! ❤
Przypominam, że jestem dostępna na asku. Piszcie wszystko: ask.fm/Znajoma2000
Ten typ wyważył drzwi! Odruchowo rzuciłam telefonem, który wylądował na podłodze w częściach. Chyba zerwało połączenie, ale to był w tej chwili mój najmniejszy problem. W sumie, zaskoczył mnie wygląd tego mężczyzny, wyglądał wbrew pozorom bardzo porządnie. Gdybym zobaczyła go np. w garniturze, pomyślałabym, że to co najmniej biznesmen. Czyli pozory jednak bardzo mylą.
Zastanawiałam się, co robić. Stał przede mną uśmiechając się obleśnie. Ten pokój był dość duży, ale wąski i mógłby mnie złapać.
Nie namyślając się chwyciłam pierwszą rzecz z brzegu komody i rzuciłam z całej siły. I to był mój największy błąd. Dostał w głowę... Z żelaznego świecznika, który był bardzo ciężki. Mężczyzna stracił przytomność, polała się krew. Krew krew krew krew. Ugięły się pode mną kolana, upadłam w coraz szybciej powiększającą się kałużę. Jestem pewna, że moje oczy były wtedy ogromne. Dyszałam ciężko. Byłam bardziej przerażona tym, że mogłam mu zrobić krzywdę niż tym, że on mógł ją wyrządzić mnie.
Usłyszałam warkot silnika i trzaśnięcie drzwiami. Sekundę potem Jaś wbiegał po schodach krzycząc moje imię. Wparował do pokoju, jednym spojrzeniem ogarnął sytuację. Podszedł do mnie i energicznie mnie podniósł. A ja wciąż nie mogłam wypowiedzieć słowa. Zaniósł mnie do jego sypialni i zaczął dokładnie oglądać. Nigdy tu nie byłam, ale nie myślałam wtedy o zwiedzaniu. W mojej głowie krążyło tylko "zabiłam go, zabiłam zabiłam zabiłam!".
Janek zadzwonił po pogotowie. Karetka przyjechała i zabrała tego mężczyznę. Człowieka, którego obleśny uśmiech zapamiętam do końca życia. Przybyła też policja, pogotowie zawiadomiło, bo przecież sam by się nie rzucił świecznikiem. Pytali mnie o coś, nie pamiętam o co chodziło. Z tamtego dnia kojarzę tylko to jakby przesłuchanie. Janek mówił za mnie, obejmując mnie, tymczasem ja miałam wzrok utkwiony w jeden punkt. Następnego dnia dostaliśmy telefon. Zmarł na stole operacyjnym.
Tamte dni mijały mi niezauważalnie. Kartki z kalendarza byly wyrywane jedna po drugiej jak mrugnięcie okiem. Nie mam pojęcia, ile tych kartek wyrwano. Jednak chyba niezbyt wiele. Wtedy, kiedy mój dom spłonął byłam odrętwiała. A teraz teoretycznie nie żyłam. Nie jadłam, nie piłam. Nie spałam. Do teraz się dziwię, że tu jestem.
Wiesz, jakie to uczucie zabić człowieka? Nie? To Ci powiem. Z każdą kolejną chwilą jesteś obdzierana z własnej świadomości. Przestajesz myśleć i czuć. Zanikasz w sobie. Tak, jak ja. Każdy przedmiot, wspomnienie Ci o tym przypomina. Wspomnienia wracają. Co noc znów widzisz ten obraz. Czujesz strach, który Cię wtedy paraliżował. Budzisz się zlana potem, bo przed oczami widnieje Ci ta sama maska zastygła na twarzy tamtej osoby. Boisz się wyjść na ulicę, bo będą krzyczeć "Zabiła go! Zabiła go!" - tak samo jak bez przerwy drze się Twoje sumienie.
Na końcu jest rozprawa sądowa. Bo w końcu zabiłaś człowieka.
Rodzice wyszli ze szpitala. Byli na rozprawie. Matka nawet pięknie zagrała rolę zrozpaczonej rodzicielki. Po raz pierwszy od dawna widziałam ich zupełnie trzeźwych. Matka patrzyła na mnie bardziej przerażona, niźli smutna. Co za ironia. Aż zaśmiałam się w duszy. Całe życie mnie terroryzowali, a teraz się mnie obawiają? Gdyby nie ja, nie byłoby ich tu.
Zrozumiałam jedną rzecz siedząc za ławą oskarżonych. Człowiek sam jest sobie wilkiem.
Zostałam uniewinniona. Działałam przecież w obronie własnej.
Rodzice zrzekli się praw rodzicielskich. Tylko czemu teraz?
Przygarnęli mnie Jasiek i Mila, jak nietrudno było się domyślić. U nich, z ich ciepłem powoli wracałam do zdrowia. Miałaś może kiedyś myśli samobójcze? Odpowiedz sobie szczerze na to pytanie. Tak? Nie? Większość z nas miała je chociaż raz. Możliwe, że część z Was w tej chwili też je ma. Od nocy, która na zawsze zmieniła ciąg zwany życiem minęło dziewięć tygodni. Przez ten czas codziennie marzę o tym, by umrzeć i przestać cierpieć.
Grożono Ci w dzieciństwie piekłem? Zapewne ksiądz na religii o tym mówił. Mogę potwierdzić, że piekło istnieje. Ale tylko niewielka grupa ludzi je doznaje, niezależnie od wyznania. Piekło to codzienne życie w przeświadczeniu, że powinieneś umrzeć. Bo zabiłeś człowieka.
Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam? Dlaczego nie popełniłam samobójstwa mimo, że od dziewięciu tygodni to moje jedyne marzenie? Przez Milę i Jana. Wiem, jak to jest mieć kogoś na sumieniu, nie chcę, żeby ktokolwiek przechodził przez to, co ja. Tym bardziej oni. Mimo, że zasłużyli....
_______________________________________________
Zgodnie z obietnicą drugi rozdział na dziś. Miałam wstawić wieczorem, ale jestem ciekawa, co o nim sądzicie, bo jest w trochę innej formie. Moim zdaniem to najlepszy rozdział do tej pory. Piszcie, czy myślicie tak jak ja. To takie bardziej podsumowanie, bo dziś mija tydzień od założenia bloga! Dziękuję za każdy lajk, komentarz, polecenie, pytanie, pomoc. Za każde przeczytane przez Was słowo. Jesteście wielcy! Poznałam przez to FF naprawdę wspaniałych ludzi. To dzięki Wam ten blog ma się tak dobrze ❤
Iwionko, dziękuję Ci Misiu za troskę i ciepłe słowa. Ps. Zdrowiej! ❤
Przypominam, że jestem dostępna na asku. Piszcie wszystko: ask.fm/Znajoma2000
bardzo ciekawie piszesz genialny rozdzial! <3 czekam na 11 :3
OdpowiedzUsuńświetny kiedy next?
OdpowiedzUsuńDziekuje kochana <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział mordko :*
Nie rozumiem... Niby czemu zasłużyli? Mam mindfuck'a!!
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga
OdpowiedzUsuńhttp://babyihateyoubutstillloveyou.blogspot.com/
O jaaa... Po prostu kocham <3
OdpowiedzUsuńzapraszam: my-dreams-my-love-my-life.blogspot.com
Będzie dzisiaj jeszcze jeden roździał ? Chyba będziesz poetką ! Super !
OdpowiedzUsuńfajne ale mam nadzieję że będzie w twoich rozdziałach więcej Jasia :)
OdpowiedzUsuńSuper ! Najlepszy rozdział ! Nwm czy mogę to powiedzieć, ale powiem : Jestem dumna ! ;* Nigdy nie znałam tak pozytywnej i utalentowanej osóbki jak ty. :) Trzymaj tak dalej :*
OdpowiedzUsuńzajebiste <3
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńZajefajnie piszesz ; **
OdpowiedzUsuńRozdział mega, mega, mega!!!
Czekam na next ^^
Życzę weny
Buziaczki
Wow spadłam z krzesła jak to przeczytałam! Najlepsze <3
OdpowiedzUsuń