Coraz bardziej zbliżałam się do dna, ale było ono coraz jaśniejsze. To strasznie dziwne. Czułam ucisk na swojej klatce piersiowej. Cały czas słyszałam strzępki rozmów jakby w swojej głowie. I jedno długie "piiiiii". Ten pisk wwiercał mi się w ciało, umysł. Już nie oddychałam. Nie potrzebowałam tego. Znalazłam się na dnie. Zaczęłam swobodnie chodzić po piasku, był miły w dotyku. Noga mnie nie bolała. W tej chwili coś nagle mnie pociągnęło. Chwyciłam się podłoża. Tam było tak ciepło i miękko! Czułam, jakbym cofała się w czasie. Powracałam w ciemną toń, zimną, bezlistosną. Piach rozpaczliwie sypał mi się z rąk. Ponownie zaczęłam się dusić. Nie, nie! Na dole nie potrzebowałam powietrza! Pozwólcie mi tam zostać!
Nagle zupełnie się wynurzyłam. Wzięłam głęboki wdech, w końcu mogłam! Stałam na tafli lodu, ale coś mimo tego bezustannie ciągnęło mnie w górę. Było mi tak źle...
Otworzyłam oczy, poraziło mnie ostre światło. Złapałam ogromny chaust powietrza, potrzebowałam tego. Rozejrzałam się, powoli zaczęły dochodzić do mnie dźwięki i kolory. Otaczało mnie kilkoro ludzi. Lekarze. Dotarło do mnie miarowe "Pip. Pip. Pip. Pip."
-Udało się! Jesteś już z nami! - Powiedział jeden z mężczyzn. Nie rozumiałam, o co tu chodzi.
-A... A gdzie miałam być? Co się dzieje? - Wyszeptałam. Strasznie mnie bolała cała klatka piersiowa i brzuch. Ledwo mogłam mówić.
-Przeżyłaś śmierć kliniczną. Uratowaliśmy cię. A teraz odpocznij. - Lekarze wyszli zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.
Leżałam do wieczora w tej samej pozycji. Nie miałam chęci do funkcjonowania. W międzyczasie przewijało się przez mój pokój mnóstwo ludzi. Była Karolina, Mila i sporo pielęgniarek. Wszyscy coś do mnie mówili, ale ich nie słuchałam. Jasia nie było. Nie wiem, czy chciałam go w ogóle widzieć. Cały czas robiono mi jakieś badania, tylko nikt nie chciał mi powiedzieć, jakie są wyniki. Bardzo się zdziwiłam, kiedy do mojego pokoju przyszło dwoje funkcjonariuszy.
-Witam, pani Wiktoria? - Zapytał mniejszy, chudszy.
-Tak.
-Jesteśmy z policji, chcielibyśmy zadać pani kilka pytań, można? - Wskazał głową na krzesło obok mojego łóżka. Byłam w zupełnym szoku.
-Proszę. O co chodzi?
-Niech pani nam powie... Czy pani pali? - Że co? Nigdy nie miałam papierosa w ustach!
-Nie, nie palę i nigdy nie paliłam. Dlaczego pan o to pyta?
-A czy lubi pani sobie czasem wypić?
-Słucham? Z całym szacunkiem, ale co panów to obchodzi?
-A może lubi pani czasem wziąć "coś mocniejszego"?
-Proszę? Co ma pan na myśli?
-Powiem krótko: w pani krwi znaleziono bardzo dużą ilość barbituranów. - Jego wzrok patrzył na mnie, jakbym kogoś zabiła. Oh, no... Kiedyś zabiłam. Na to wspomnienie przeszły mnie dreszcze.
-Barbi... Czego? Co to jest?
-Barbiturany to leki nasenne, zażywane w dużej ilości stają się narkotykiem. W ciągu ostatnich tygodni zażyła pani tego mnóstwo. Jest pani tego świadoma?
-Nie. Nie mam kłopotów ze snem... Nie miałabym po co tego zażywać. To musi być jakaś pomyłka...
-Nie, to na pewno nie pomyłka. Czy była pani ostatnimi czasy drażliwa, łatwo ponosiły panią emocje? - Kurczę, tak było... Ale przecież ja nic nie brałam!
-Tak, ale ja nic nie zażywałam, przysięgam! - Zaczęłam się pocić ze stresu. Mężczyźni spojrzeli na siebie. Po chwili drugi się odezwał.
-W takim razie ktoś panią tym faszerował... Dziękujemy pani, tyle na razie nam wystarczy.
Policjanci wyszli, a ja patrzyłam się tępo w ścianę. Dlaczego ktoś mnie cały czas podtruwał? Kto i jaki miał w tym cel?
Moje smutne rozważania przerwała Mila, która weszła do pokoju.
-Jak się czujesz? Lepiej ci trochę? - Widziałam w jej oczach troskę. Ona nigdy mnie nie zrani. Jest dla mnie jak matka.
-Mila, ja... Znaczy mnie... - Nie mogłam wydusić słowa. Rozpłakałam się jak dziecko. Objęła mnie i zaczęła kołysać. Jak ktoś mógł mi to robić?
-Ciiii, już dobrze. Jestem tutaj. A teraz opowiedz mi, co się stało?
Zrobiłam tak, jak poprosiła. Kiedy skończyłam, rzekła:
-Co za bydlę! Tak się nie robi... Ale kto, jaki miał w tym cel?
-Też się zastanawiam... Kiedy będę mogła wyjść? - Chcę już do domu. Mam dosyć.
-Nie wiem, skarbie. Muszę jechać coś załatwić, ale zawołam pielęgniarkę, jej się zapytaj. Trzymaj się, jestem z tobą.
Po chwili przyszła pracownica szpitala i gdy zadałam jej to samo pytanie odpowiedziała, że mogę w każdej chwili, ale co drugi dzień muszę przyjechać na badania i mam oszczędzać nogę. Uradowana, nie czekając dłużej zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Tylko w tym problem, że nie mam jak wrócić. Muszę zadzwonić po kogoś, żeby po mnie przyjechał. Wybrałam numer Mili - zajęte. Niechętnie połączyłam się z Jankiem, ale miał wyłączony telefon. Przejrzałam swoją listę kontaktów. No cóż, nie było ich wiele. Julia! Szybko kliknęłam i przyłożyłam aparat do ucha. Odebrała po dwóch sygnałach. Wyjaśniłam jej całą sytuację i zjawiła się po dziesięciu minutach. Podpisałam dokumenty, że opuszczam szpital z własnej, nieprzymuszonej woli i wyszłyśmy.
W samochodzie siostra pytała się o przebieg zdarzeń, więc streściłam jej wszystko. Z chwilą, kiedy się zatrzymała, okazało się, że jesteśmy pod ich domem, a nie pod moim.
-Co my tutaj robimy?
-Nic. Pobędziesz trochę u nas, musisz nas wszystkich lepiej poznać. My też się za dużo sobą nie nacieszyłyśmy.
-Julia, masz rację, ale nie myłam się tak dokładnie kilka dni. I mam nieświeże ubranie. - Było mi wstyd.
-A co to za problem? Wykąpiesz się i ci dam jakieś moje ciuchy. - Powiedziała, jakby to była oczywista oczywistość.
-No nie wiem... - Chciałam się wykręcić.
-Ale ja wiem. Chodź, nie marudź.
Wzięłam prysznic. Stałam w kabinie chyba z dwadzieścia minut. Gorące strumienie pieściły moje ciało. Założyłam pożyczone od siostry ubrania. O dziwo, były w moim rozmiarze. Zeszłam na dół z mokrymi włosami, niezbyt się orientując dokąd idę. Nie pamiętam rozmieszczenia pokoi. Kuśtykałam trochę, bo kule zostawiłam w samochodzie.
Zdziwiła mnie cisza panująca w całym domu. Trafiłam do kuchni. Zauważyłam kartkę na stole. To od Julii. Wyjaśniła, że mają ważną sprawę i wrócą wieczorem, ale ja mam się czuć jak u siebie i jakby co to muszę dzwonić. Byłam strasznie głodna. Stwierdziłam, że przygotowanie zapiekanki jest dobrym pomysłem. Uszykowałam potrzebne składniki, ale nie miałam ich na co wyłożyć. Talerze znajdywały się strasznie wysoko, ja jestem przecież dość niska. Musiałam wejść na krzesło, by dosięgnąć.
Oczywiście jestem niezdarą i przez przypadek uderzyłam się nogą o blat, przez co fala bólu rozniosła się po całym ciele. Zgięłam przez to uszkodzoną kończynę i spadłam ze stołka. Na moje nieszczęście, sięgałam po półmiski i upadając zrzuciłam kilka na podłogę. Niestety szkło i kafelki nie idą w parze, więc dookoła mnie poniewierało się miliard malutkich kryształków. Usłyszałam, jak ktoś krzyczy i zbiega ze schodów...
_________________________________________________________
Bardzo proszę. Oto rozdział 23. Jak Wam się spodobał? Dziękuję, że go czytasz. Podziel się opinią, w komentarzu! Przecież do tego służą! Im więcej komentarzy, tym większa motywacja dla mnie! ❤ Nie piszcie mi, że krótkie i rzadkie rozdziały, bo są codziennie, a czasem trudno znaleźć 3 godziny na napisanie rozdziału. Już nie mówiąc o tym, że musiałabym poświęcić jeszcze więcej czasu na pisanie :) kiedyś były dłuższe, bo były ferie.
CZYTAJ! http://ask.fm/Znajoma2000/answer/126058005012
CZYTAJ! http://ask.fm/Znajoma2000/answer/126058005012
Czy wy w ogóle wiecie, że dziś blog ma 1 urodziny?! Dziś mija miesiąc od pierwszego postu! Dziękuję, bo gdyby nie wy, na pewno blog by nie przeżył! ❤❤
Chcesz wiedzieć, kiedy rozdział lub dowiedzieć się czegoś o mnie? Pytaj! ask.fm/Znajoma2000
Masz jakiś problem lub po prostu chcesz ze mną popisać bezpośrednio? Pisz na skype! froncalaff
Jeśli się nudzisz, a podoba Ci się blog, poleć go kilku osobom! Będę wdzięczna. :3
Nie zapomnij zaobserwować mnie na asku, kliknąć tutaj "obserwuj" i "+1". Dzięki! ❤❤
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ;) Następny jutro ??
OdpowiedzUsuń._. Czemu koniec?! :( W takim momencie? No weź XD Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSuper ! A ten ktoś to był pewnie Kuba prawda ?
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial jestem ciekawa co z jasiem xd a na koncu jak ktos zbiegal ze schodow to bedzie to kuba?
OdpowiedzUsuńhttp:xxankaxx.blogspot.com
Genialne! Z tej okazji życzę dalszych sukcesów, no i ogromnej weny! Czekam na kolejny. I co do tego faszerowania myślę że to ta córka pielęgniarki. Mam nadzieję, że Janek i Wika będą razem <3
OdpowiedzUsuńhttp://ff-jdabrowskyopowiadania.blogspot.com/
Taki smutny dość rozdział :'( A gdzie Jasiek? ! Co się dzieje z tym chłopakiem? I tak jak osoba wyżej podejrzewam, że to Kuba na tych schodach :) Owe nawet nie wiesz jak się ucieszyłam jak zobaczyłam nowy rozdział, pół dnia sprawdzałam czy juz dodałaświata następny! Czekam niecierpliwie co będzie dalej! I niech Ci weny dużo przybędzie! <3
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział. Czekam na więcej :))
OdpowiedzUsuńNo to wszystkiego najlepszego drogi blogu Ci życzę xD
OdpowiedzUsuńA tak już na serio to świetny rozdział. Mam pewien pomysł kto mógł ją podtruć ale zachowam to dla siebie.
I zapraszam do mnie na nowy rozdział: http://jednozdarzenie.blogspot.com/
Mega! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, szkoda że nie ma Jasia.
OdpowiedzUsuńNiezdarna Wika xd
OdpowiedzUsuńI jak znam życie to Jasiek jest dupkiem i ją tym faszerował - on zaczyna mnie wkurzać -.-
Ps. Zapraszam do siebie! ----------------------------------> Mari
http://cieplowsrodchlodu.blogspot.com/
Chcem kolejny! :*:*
OdpowiedzUsuńSuper ! Pisz pisz pisz !!! xD Chce kolejny. Czekam i nie moge sie doczekać. Kocham twojego bloga . <3
OdpowiedzUsuń