"Dlaczego jeszcze tego nie zrobiłam? Dlaczego nie popełniłam samobójstwa mimo, że od dziewięciu tygodni to moje jedyne marzenie? Przez Milę i Jana. Wiem, jak to jest mieć kogoś na sumieniu, nie chcę, żeby ktokolwiek przechodził przez to, co ja. Tym bardziej oni. Mimo, że zasłużyli...."
Szłam chodnikiem, wiosenne słońce raziło mnie w oczy. Zastanawiałam się, kiedy zima tak szybko minęła. Chociaż w sumie nie było śniegu, więc tego zimna się tak nie odczuwało. W ostatniej chwili postanawiłam, że pójdę do parku. Usiadłam na ławce rozkoszując się pięknem świata. Było mi tak jakoś lekko na duszy. Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam w niebo. Białe obłoki płynęły, a moje myśli wraz z nimi. Zamknęłam oczy. Przypomniały mi się te fajne chwile dzieciństwa, kiedy ciocia zabierała mnie i siostrę na taką rozległą łąkę, gdzie byłyśmy same. Zawsze rozkładałyśmy koc i ciocia robiła nam piknik.
Pewnie zastanawiasz się, co to za ciocia? Czy mam siostrę? Siostrę mam, nie jestem jedynaczką. Jest sporo starsza ode mnie i właściwie, nie wiem nawet, czy jeszcze żyje. Kiedy miałam 9 lat, ona miała 18 i wyprowadziła się z domu. Nigdy później ja ani moi rodzice jej nie widzieliśmy. Ciocia jest siostrą ojca, ale kiedy Julia wyprowadziła się z domu, miała miejsce wielka rodzinna kłótnia, przez co od 7 lat rodzeństwo się do siebie nie odzywa. Z resztą, ciocia Marta mieszka w Anglii od kilku lat. Nawet nie wiem, o co im wtedy poszło.
Zorientowałam się, że zrobiło się ciemniej i zaczął wiać naprawdę mocny wiatr. Otworzyłam oczy. Gdy sobie rozmyślałam, niebo przykryły granatowo-czarne chmury. Wstałam z ławki z zamiarem wstąpienia do biblioteki przez deszczem. Przeczytałam chyba wszystkie książki w ich domu, a mieli całkiem pokaźną biblioteczkę.
Wypożyczyłam naprawdę kuszącą książkę i otwierając drzwi aż się przestraszyłam. Lało jak z cebra. "No fajnie, a ja bez parasola. Do biblioteki mi się zachciało łazić". Dobrze, że chociaż kaptur miałam. Założyłam go, przytuliłam lekturę do siebie i zaczęłam biec. Kurczę, nie było mnie może pięć minut, a tu już kałuże. Kwiecień, tak piękna pora roku... Wciąż biegnąc spojrzałam pod nogi, by nie wbiec w którąś z nich i poczułam uderzenie. Wleciałam tyłkiem w naprawdę głęboką dziurę, która oczywiście była pełna wody. Co gorsze, książka też.
-O matko tak cię przepraszam! Nic ci nie jest?! - Uniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego, słodkiego rudzielca. W tej chwili jego zielone oczy były trochę wystraszone. Pomógł mi wstać.
-Nie, chyba żyję, ale gorzej z książką. - Wyjęłam ją z kałuży.
-Jestem Kuba. - Podał mi rękę i uśmiechnął się miło.
-Wiktoria. - Zaczęłam drżeć. Staliśmy w deszczu, a ja byłam bardzo mokra.
-Słuchaj, jest mi strasznie przykro, że na Ciebie wpadłem i teraz marzniesz. Jak chcesz, możemy iść do mnie i się wysuszysz.
-Dzięki, ale mam blisko do domu. - Przecież nie poszłabym do niego. Miałabym chodzić w jego ciuchach? Poza tym, nie wiem, czy nie bylibyśmy sami... A ja go nie znam.
-W takim razie co powiesz na przeprosinową kawę? Ja stawiam. - Widać było, że chce się po prostu ze mną umówić. Nie to, że jestem nieskromna czy coś, ale takie rzeczy po prostu się czuje.
-Ale ja jestem cała mokra! - Zaczęłam się śmiać. - I nadal moknę! - Dołączył do śmiechu.
-Ja też! W takim razie, czy dałabyś mi swój numer i umówilibyśmy się, kiedy już wyschniesz?
-Na to się zgadzam. - Podał mi telefon i wpisałam 9 cyfr.
-Dobra, ja będę dzwonił. Jeszcze raz cię przepraszam.
-Przeżyję.
-To do zobaczenia!
Weszłam do domu i od razu skierowałam się do łazienki. Najlepszym rozwiązaniem będzie prysznic. Rozebrałam się i rozwiesiłam na suszarce mokre ubrania. Wchodząc do kabiny oczywiście musiałam się potknąć. Jedni ludzie są słabi z matematyki, inni nie lubią swojego wyglądu, a jeszcze inni mają pecha życiowego. Ja jestem połączeniem tych trzech osób.
Odkręciłam ciepłą wodę. Szkło momentalnie zaparowało. Oparłam się o ścianę i pozwoliłam strumyczkom masować moje plecy. Stopniowo zwiększałam temperaturę, aż woda była naprawdę gorąca. Kocham to robić. Umyłam się ukochanym żelem i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem i skierowałam swoje kroki do kuchni. Po drodze zauważyłam, że zostawiłam telefon w salonie.
Otworzyłam lodówkę patrząc, co bym mogła zjeść.
-Ładnie wyglądasz. - Momentalnie podskoczyłam. Usłyszałam drwinę w jego głosie. Miało go nie być.
-Co ty ty robisz? - Zapytałam udając,że się gniewam.
-Raczej ja powinienem spytać, czemu paradujesz półnaga po całym domu? - Teraz już jawnie się śmiał.
-Bo mogę. - Ofuknęłam się. - Nie paradowałabym, gdybym wiedziała, że jesteś w domu.
-Jaasne. - Stanął blisko mnie i patrzył mi w oczy. Chciał mnie zawstydzić. Chcesz się bawić, proszę bardzo.
Jak teraz wyglądają stostunki moje i Jasia? No cóż, traktujemy się bardziej jak rodzeństwo. Nadal mnie pociąga, ale to zafascynowanie nim już mi minęło.
Podeszłam jeszcze bliżej. Miałam teraz jego usta prawie na wysokości wzroku. Zaczął się schylać, żeby mnie pocałować, ale zadzwonił telefon, więc uciekłam chichocząc. Nieznany numer.
-Halo?
-Wiktoria? Cześć, to ja, Kuba. - W tym momencie mnie zamurowało. Kogo jak kogo, ale jego najmniej bym się spodziewała. Poprawiłam włosy tak zalotnie. Wiedziałam, że Janek patrzy i się przysłuchuje. Ha, udaje, że szuka czegoś w lodówce. Ta, bo go nie znam.
-O, hej Kuba. Nie spodziewałam się.
-Mówiłem przecież, że zadzwonię. Słuchaj, jesteś dzisiaj wolna? - Uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę. Spojrzałam na zegarek.
-Tak, mam czas.
-Super, to dałabyś się umówić na przeprosinową kawę? Tak o 17?
-Idealnie. Gdzie?
-W Panamie?
-Pasuje. To do zobaczenia Kuba. - Tak, specjalnie podkreśliłam, że rozmawiam z chłopakiem.
W relacjach moich i Janka występuje też całowanie się od czasu do czasu. No cóż, nie wiem, dlaczego to robi, ale nie mogę mu się oprzeć. Do niczego nie doszło i nie jesteśmy razem. Do tego mieszkamy pod jednym dachem. I oczywiście musimy sobie ciągle dogryzać.
-Wychodzisz gdzieś? - Zapytał siląc się na obojętny ton, ale po twarzy widziałam, że zżera go ciekawość.
-Tak, umówiłam się. A co? Jesteś zazdrosny? - Tak, zaczęłam go podpuszczać.
-No co ty! O ciebie? Pfff. - Uderzyłam go i poszłam się ogarnąć. Miałam niecałą godzinę.
________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał! Czekam na opinie, rady i komentarze tutaj oraz na asku: ask.fm/Znajoma2000
Jeśli macie jakiś problem czy coś, piszcie! Ja nie jestem idealna, ale zawsze postaram się pomóc! :)
Szłam chodnikiem, wiosenne słońce raziło mnie w oczy. Zastanawiałam się, kiedy zima tak szybko minęła. Chociaż w sumie nie było śniegu, więc tego zimna się tak nie odczuwało. W ostatniej chwili postanawiłam, że pójdę do parku. Usiadłam na ławce rozkoszując się pięknem świata. Było mi tak jakoś lekko na duszy. Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam w niebo. Białe obłoki płynęły, a moje myśli wraz z nimi. Zamknęłam oczy. Przypomniały mi się te fajne chwile dzieciństwa, kiedy ciocia zabierała mnie i siostrę na taką rozległą łąkę, gdzie byłyśmy same. Zawsze rozkładałyśmy koc i ciocia robiła nam piknik.
Pewnie zastanawiasz się, co to za ciocia? Czy mam siostrę? Siostrę mam, nie jestem jedynaczką. Jest sporo starsza ode mnie i właściwie, nie wiem nawet, czy jeszcze żyje. Kiedy miałam 9 lat, ona miała 18 i wyprowadziła się z domu. Nigdy później ja ani moi rodzice jej nie widzieliśmy. Ciocia jest siostrą ojca, ale kiedy Julia wyprowadziła się z domu, miała miejsce wielka rodzinna kłótnia, przez co od 7 lat rodzeństwo się do siebie nie odzywa. Z resztą, ciocia Marta mieszka w Anglii od kilku lat. Nawet nie wiem, o co im wtedy poszło.
Zorientowałam się, że zrobiło się ciemniej i zaczął wiać naprawdę mocny wiatr. Otworzyłam oczy. Gdy sobie rozmyślałam, niebo przykryły granatowo-czarne chmury. Wstałam z ławki z zamiarem wstąpienia do biblioteki przez deszczem. Przeczytałam chyba wszystkie książki w ich domu, a mieli całkiem pokaźną biblioteczkę.
Wypożyczyłam naprawdę kuszącą książkę i otwierając drzwi aż się przestraszyłam. Lało jak z cebra. "No fajnie, a ja bez parasola. Do biblioteki mi się zachciało łazić". Dobrze, że chociaż kaptur miałam. Założyłam go, przytuliłam lekturę do siebie i zaczęłam biec. Kurczę, nie było mnie może pięć minut, a tu już kałuże. Kwiecień, tak piękna pora roku... Wciąż biegnąc spojrzałam pod nogi, by nie wbiec w którąś z nich i poczułam uderzenie. Wleciałam tyłkiem w naprawdę głęboką dziurę, która oczywiście była pełna wody. Co gorsze, książka też.
-O matko tak cię przepraszam! Nic ci nie jest?! - Uniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego, słodkiego rudzielca. W tej chwili jego zielone oczy były trochę wystraszone. Pomógł mi wstać.
-Nie, chyba żyję, ale gorzej z książką. - Wyjęłam ją z kałuży.
-Jestem Kuba. - Podał mi rękę i uśmiechnął się miło.
-Wiktoria. - Zaczęłam drżeć. Staliśmy w deszczu, a ja byłam bardzo mokra.
-Słuchaj, jest mi strasznie przykro, że na Ciebie wpadłem i teraz marzniesz. Jak chcesz, możemy iść do mnie i się wysuszysz.
-Dzięki, ale mam blisko do domu. - Przecież nie poszłabym do niego. Miałabym chodzić w jego ciuchach? Poza tym, nie wiem, czy nie bylibyśmy sami... A ja go nie znam.
-W takim razie co powiesz na przeprosinową kawę? Ja stawiam. - Widać było, że chce się po prostu ze mną umówić. Nie to, że jestem nieskromna czy coś, ale takie rzeczy po prostu się czuje.
-Ale ja jestem cała mokra! - Zaczęłam się śmiać. - I nadal moknę! - Dołączył do śmiechu.
-Ja też! W takim razie, czy dałabyś mi swój numer i umówilibyśmy się, kiedy już wyschniesz?
-Na to się zgadzam. - Podał mi telefon i wpisałam 9 cyfr.
-Dobra, ja będę dzwonił. Jeszcze raz cię przepraszam.
-Przeżyję.
-To do zobaczenia!
Weszłam do domu i od razu skierowałam się do łazienki. Najlepszym rozwiązaniem będzie prysznic. Rozebrałam się i rozwiesiłam na suszarce mokre ubrania. Wchodząc do kabiny oczywiście musiałam się potknąć. Jedni ludzie są słabi z matematyki, inni nie lubią swojego wyglądu, a jeszcze inni mają pecha życiowego. Ja jestem połączeniem tych trzech osób.
Odkręciłam ciepłą wodę. Szkło momentalnie zaparowało. Oparłam się o ścianę i pozwoliłam strumyczkom masować moje plecy. Stopniowo zwiększałam temperaturę, aż woda była naprawdę gorąca. Kocham to robić. Umyłam się ukochanym żelem i wyszłam. Owinęłam się ręcznikiem i skierowałam swoje kroki do kuchni. Po drodze zauważyłam, że zostawiłam telefon w salonie.
Otworzyłam lodówkę patrząc, co bym mogła zjeść.
-Ładnie wyglądasz. - Momentalnie podskoczyłam. Usłyszałam drwinę w jego głosie. Miało go nie być.
-Co ty ty robisz? - Zapytałam udając,że się gniewam.
-Raczej ja powinienem spytać, czemu paradujesz półnaga po całym domu? - Teraz już jawnie się śmiał.
-Bo mogę. - Ofuknęłam się. - Nie paradowałabym, gdybym wiedziała, że jesteś w domu.
-Jaasne. - Stanął blisko mnie i patrzył mi w oczy. Chciał mnie zawstydzić. Chcesz się bawić, proszę bardzo.
Jak teraz wyglądają stostunki moje i Jasia? No cóż, traktujemy się bardziej jak rodzeństwo. Nadal mnie pociąga, ale to zafascynowanie nim już mi minęło.
Podeszłam jeszcze bliżej. Miałam teraz jego usta prawie na wysokości wzroku. Zaczął się schylać, żeby mnie pocałować, ale zadzwonił telefon, więc uciekłam chichocząc. Nieznany numer.
-Halo?
-Wiktoria? Cześć, to ja, Kuba. - W tym momencie mnie zamurowało. Kogo jak kogo, ale jego najmniej bym się spodziewała. Poprawiłam włosy tak zalotnie. Wiedziałam, że Janek patrzy i się przysłuchuje. Ha, udaje, że szuka czegoś w lodówce. Ta, bo go nie znam.
-O, hej Kuba. Nie spodziewałam się.
-Mówiłem przecież, że zadzwonię. Słuchaj, jesteś dzisiaj wolna? - Uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę. Spojrzałam na zegarek.
-Tak, mam czas.
-Super, to dałabyś się umówić na przeprosinową kawę? Tak o 17?
-Idealnie. Gdzie?
-W Panamie?
-Pasuje. To do zobaczenia Kuba. - Tak, specjalnie podkreśliłam, że rozmawiam z chłopakiem.
W relacjach moich i Janka występuje też całowanie się od czasu do czasu. No cóż, nie wiem, dlaczego to robi, ale nie mogę mu się oprzeć. Do niczego nie doszło i nie jesteśmy razem. Do tego mieszkamy pod jednym dachem. I oczywiście musimy sobie ciągle dogryzać.
-Wychodzisz gdzieś? - Zapytał siląc się na obojętny ton, ale po twarzy widziałam, że zżera go ciekawość.
-Tak, umówiłam się. A co? Jesteś zazdrosny? - Tak, zaczęłam go podpuszczać.
-No co ty! O ciebie? Pfff. - Uderzyłam go i poszłam się ogarnąć. Miałam niecałą godzinę.
________________________________________________________
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał! Czekam na opinie, rady i komentarze tutaj oraz na asku: ask.fm/Znajoma2000
Jeśli macie jakiś problem czy coś, piszcie! Ja nie jestem idealna, ale zawsze postaram się pomóc! :)
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że dodasz coś jeszcze dzisiaj :)
<333
OdpowiedzUsuńDopiero teraz przeczytałam, ale jak zwykle super! Czy Kuba to ktoś z Terefere? Np. leStefan?
OdpowiedzUsuńNie, myślałam o tym, żeby wziąć kogoś z Terefere, ake stwierdziłam, że to jednak o Jaśku a nie Ekipie :) dzięki wielkie! :)
UsuńSuper ! Ale czy rudy Kuba to Kuba Wincencik ? Ten ze szkoły ? Bo z opisu pasuje !
OdpowiedzUsuńNie oglądam telewizji :D musiałam sprawdzić w google kto to :P
UsuńCzyli to nie o niego chodziło :( ?
UsuńNie Misiu :c
Usuń'ciocia Marta mieszkała w Anglii' az się poczułam jakbym to ja była tą ciocią XDDDD kolejny super rozdział :)
OdpowiedzUsuńsupcio ale jednak mam prośbę,czy rozdziały mogłyby być dłuższe i żeby było więcej Jasia? :*
OdpowiedzUsuńNie mogę tego obiecać, na asku masz wyjaśnienie dlaczego, musisz poszukać w odpowiedziach :)
UsuńSuper rozdzial kochana <3
OdpowiedzUsuńSuper ^^
OdpowiedzUsuńMegaa, czekam dalej ^.^
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba jak piszesz.. Ale to wszystko jest takie poplątane. Z jednej strony nwm co z rodzicami, dlaczego ona z nimi mieszka? Czy oni mają rodziców?.. Troche mi sie wszystko niw składa w całość! Ale ogl naprawdę super piszesz. Pisz dalej! :)
OdpowiedzUsuńTo nie jest poplątane, niektóre rzeczy są nie jasne, bo będą wyjaśnione później :) mieszka z nimi, bo ją przygarnęli. Dzięki :)
Usuń