Wyświetlenia

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 21

"Wróciliśmy do domu.  Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem. W domu też. Będąc już w swoim pokoju, siedziałam na łóżku czytając. Rozległo się pukanie. Wstałam,  żeby otworzyć.  Zobaczyłam Janka. Chciałam zamknąć drzwi, ale zastawił się nogą. Zrezygnowana wpuściłam go, ale ostatnią rzeczą na którą miałam ochotę to rozmowa z nim. Usiadłam, czekając na jakiekolwiek słowa,  bo panowała ogłuszająca cisza. Wyczułam od niego dziwny zapach... Kojarzył mi się z czymś,  ale nie mogłam skojarzyć z czym."

Dyskretnie brałam głębokie wdechy, chcąc przypomnieć sobie ten zapach. Szukałam jakiegoś punktu zaczepienia, ale nie mogłam nic sobie połączyć . Jednak go znam, gdzieś podświadomość mi to podpowiada. Zorientowałam się, że coś co mnie chyba powiedział, bo patrzył z wyczekiwaniem.
-Co...? - Zapytałam nadal zła.
-Mówiłem, że Cię przepraszam... - Powiedział cicho.
-Taaak? Za co mnie przepraszasz? - Niech się teraz tłumaczy.
-No wiesz za co...
-Nie, nie wiem. 
-Naprawdę muszę wymieniać? - Zapytał zawstydzony.
-Tak. - Byłam niewzruszona.
-Ty wiesz, co zrobiłem, po co mam wyliczać?
-Wiesz co, jak dojrzejesz do rozmowy, to mnie znajdź. - Wstałam z łóżka i wyszłam z własnego pokoju. 

Mogłam mu przebaczyć od razu, ale mam tego dość. To nie pierwszy raz, że zrobił coś, bo jego cholerne męskie ego ucierpiało. Poszłam do kuchni. Akurat Mila zbierała się do snu, ale usiadła, żeby podsumować dzień i wypytać co z Jankiem. Zaczęłam jej opowiadać, ale nie minęła chwila, kiedy się zjawił. Umilkłyśmy, niech wie, że rozmowa była o nim. Dziewczyna popatrzyła na mój brak reakcji i szybko wstała, zostawiając nas samych. Stwierdziłam, że będę milczeć. Tym razem naprawdę przegiął.
-Misiu... Przepraszam. Za wszystko. Za to, że jestem taki zazdrosny, że nie doceniam ciebie, że jestem takim dupkiem... Ale jak zobaczyłem, że cię przytula, że masz z nim jakikolwiek kontakt... Coś we mnie pękło. Po prostu... Nie panowałem nad sobą.
-Ale to ja go przytuliłam. To jest ta różnica, że to ja go objęłam. - Momentalnie rozszerzyły mu się źrenice. 
-Dlaczego go dotykałaś?! - Krzyknął.
-Nie wrzeszcz. Właśnie o to chodzi, że z nim porozmawiałam i wyjaśniliśmy sobie wszystko! - Zaczęłam także podnosić głos, a miałam być opanowana.
-Aaa, i teraz co?! Teraz możecie się przytulać?! Może jeszcze go pocałujesz?!
-A żebyś wiedział! Będę się z nim lizać pod TWOIM domem. I co?! Mnie teraz też uderzysz z pięści, tak jak jego?! 

Odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Wiem, że trochę przesadziłam. Ale mam dość takiego szczeniackiego zachowania. Nie jestem jego własnością do cholery.

Otworzyłam drzwi do pokoju i stanęłam w progu. Co za dupek. Wciąż trzymałam klamkę. Musiałam się wyżyć, a wolałam na czymś innym niż na sobie. Wzięłam mocny zamach i... Z całej siły trzasnęłam drzwiami. Tak, to dziecinne, ale emocje odpływają. Usiadłam na łóżku i przypominałam sobie rady jak nie dać się złości, które kiedyś czytałam. 

Pierwsza z nich brzmi: "Zniszcz coś. Wyrwij, podpal, rozerwij, potnij, pognieć, poszarp."
Chwyciłam poduszkę i z całej siły nią cisęłam. Trafiłam w komodę, pospadały z niej szklane figurki. Wzięłam jedną z nich i rzuciłam o ścianę. Zrobiło się małe wgięcie. Zaczęłam kopać drewnianą ramę łóżka. Kopałam, kopałam, kopałam z całej siły. Włożyłam w to całą swoją energię i wściekłość. Otworzyłam drzwiczki szafy i jednym ruchem zrzuciłam całą jej zawartość na podłogę. Jeszcze raz uderzyłam łóżko.
-Jezus Wika co ty robisz?! 

Odwróciłam się w stronę przerażonej Mili. Rozglądała się po całym pomieszczeniu z otwartą buzią. Zlustrowała mnie wzrokiem i natychmiast podbiegła.
-Co ty zrobiłaś z tą nogą? - Dopiero wtedy to wszystko do mnie dotarło. Ogarnęłam wzrokiem dookoła. Pokój wyglądał jakby przeszło trzęsienie ziemi. Odruchowo spojrzałam pod siebie. Cała noga od kolana w dół była okrwawiona. Rama łóżka też. Poczułam niewyobrażalny ból przechodzący przez całe moje ciało, promieniujący z nogi. Upadłam. Dotknęłam się i poczułam gęstą maź. Moje palce... Całe we krwi... Krzyk Mili... 

Otworzyłam oczy. Jakaś kobieta pochylała się nade mną świecąc mi w oczy latarką. Odruchowo je zamknęłam. Światło zostało oddalone, więc chciałam ogarnąć co się dzieje. Nagle przypomniały mi się wydarzenia minionej nocy. Chwyciłam się za głowę przerażona swoim zachowaniem. Co się ze mną działo?! Przecież to nie byłam ja! Nie byłam sobą! Zaczęłam szybciej oddychać, towarzyszka spojrzała na mnie.
-Ciiii, spokojnie. Co się dzieje? Co się stało? 
-Nie wiem... - Powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Nie boli cię nic? - Troskliwa była. Tylko kto to?
-Kim pani jest?
-Jestem pielęgniarką, skarbie. Nie masz się o co martwić, nie zrobię Ci krzywdy. - Uśmiechnęła się ciepło. Dotknęła mojej kończyny, która była w gipsie. Czułam powoli narastający ból. 
-Co się stało z twoją nogą? 
-Nie wiem... Chyba spadłam ze schodów... - Musiałam kłamać. Przecież gdybym powiedziała prawdę, jeszcze by mnie zamknęli w "ośrodku" dla chorych psychicznie. Sama musiałam sobie ułożyć to, co się wczoraj stało. Nie pamiętam, co następowało po czym.
-Chyba? To nie wiesz, co zrobiłaś? - Stawała się podejrzliwa. Musiałam ją jakoś spławić.
-Nie do końca pamiętam. Muszę wszystko sobie poukładać. - W sumie, to byłam szczera. Kobieta pochyliła się nade mną i nacisnęła mały guzik za łóżkiem. Po chwili zjawiło się dwoje pielęgniarzy.
-Na tomografię głowy z nią.

No pięknie. Chcę wrócić do domu, a wpakowałam się w kolejne badania. Kiedy wieźli mnie korytarzem do sali, widziałam Milę. Siedziała zmartwiona i... Sama. Jaśka nie było. Zasmuciło mnie to. 

Po wszystkim, kiedy leżałam w swoim szpitalnym pokoju, weszła jakaś dziewczyna. Była bardzo, bardzo ładna. Brązowe, długie do łopatek, kręcone włosy były zdrowe i lśniące. Porcelanowa cera i nienaganna figura, uwypuklona w tych miejscach, w których powinna naprawdę wpędzała mnie w kompleksy. Myślałam, że się rozpłaczę. Czemu ja chociaż w 0,000000000001% nie mogę tak wyglądać? 

Uśmiechnęła się. Na policzkach powstały malutkie dołeczki. 
-Cześć. Jestem Karolina. Miło mi cię poznać, Wiktorio.
-Skąd wiesz, jak mam na imię? I kim jesteś? 
-Oh, jestem córką pielęgniarki, która się tobą zajmuje. Imię znam od mamy. - Jej zielone oczy mnie świdrowały. Były piękne, jak ona cała.
-Myślałam, że dane pacjentów są tajne... - Nie wiem, dlaczego byłam dla niej niemiła. Po prostu podświadomość mi kazała (zgadza się, ja to sobie tak tłumaczę).
-Przepraszam, jeśli to kłopot. Możesz mi się przedstawić, wtedy będę znała imię od właścicielki. - Zachichotała. Miałam jej dosyć. Chciałam, żeby wyszła.
-Idź sobie. - Palnęłam prosto z mostu. Popatrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami. Rozchyliła malinowe usta z powodu lekkiego szoku. Cholera, co ja odwalam?!
-Przepraszam. Miałam na myśli, że jestem po prostu zmęczona. Mogłabyś zostawić mnie samą? 
-Tak tak, oczywiście. Przepraszam, że ci przeszkodziłam. - Wyszła potulnie z pokoju.

Oparłam się plecami o poduszki. Co się ze mną dzieje? Zachowuję się jak nie ja. Chyba za dużo wrażeń. Noga bolała niemiłosiernie i zaczęła mnie też doskwierać głowa. Starałam się zasnąć, to naturalny lek, ale nie mogłam. Czułam się jakoś dziwnie. Zaczęłam rozmyślać nad tym aromatem Jasia. Uświadomiłam sobie, że to małże. Odór smażonych mięczaków z czosnkiem. To tak śmierdziało. Wiedziałam, że kojarzę ten zapach, ciocia Marta kiedyś zrobiła. Ale nienawidzę owoców morza. Ohyda. Ale skąd on je wziął? I kiedy je przygotował, przecież nas nie było. 

Przewróciłam się na drugi bok. I znowu. I jeszcze raz. W końcu usiadłam. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał chwilę po dwudziestej. Czyli prawie dobę tu jestem. Nagle dostrzegłam kule. Stały oparte o ścianę kawałek ode mnie. Musiałam do toalety. To chyba oczywiste, że nie będę dzwonić magicznym guziczkiem. Wstałam chcąc się ruszyć i jasne było, że runęłam jak długa. Ból przeszył nogę, bo na nią niefortunnie upadłam. Łzy bolączki mimowolnie popłynęły po policzkach. Spróbowałam stać, nikt się nie będzie nade mną użalał. Ręką strąciłam kule, które przewaliły się na mnie. Boże, czemu jestem taka beznadziejna?! Dostałam w głowę, co też spotęgowało cierpienie. Gdyby ktoś to oglądał, płakałby ze śmiechu. Ale mi nie było wesoło. Zaparłam się i z trudem wstałam. Chciałam zrobić krok, ale jestem głupia i oczywiście zgięłam nogę. Znów się przerwóciłam. Przygryzłam wargę z wściekłości i wstałam, tym razem szybciej niż poprzednio. Stałam. Chwiejnie, ale stałam. Tylko, że ja nie umiem używać kul, nigdy nie miałam z nimi do czynienia. 

Nagle drzwi się otworzyły. To ta pielęgniarka, która była przy mnie kiedy się obudziłam.
-Dziewczyno, co ty robisz? - Zapytała zdziwiona.
-Idę do toalety. - Ta, idę. Nadal tkwię w miejscu. Albo leżę.
-Ale nie możesz nadwyrężać nogi!
-To jak mam się załatwić? W słoik? - Kurczę, znowu byłam wredna.
-Nie, kochanie. - Co ta kobieta zrobiła? Podeszła do mojego łóżka, schyliła się i wyciągnęła jakieś jeździdełko. Inaczej tego nie można nazwać. To była taka platforma na kółkach. Stało się na niej i machało takimi rączkami, jakby pedałami. Myślałam, że się załamię.
-Czemu nie dzwoniłaś guzikiem? - Zapytała.
___________________________________________________________
Bardzo proszę. Oto rozdział nr 21 ❤. Dziękuję, że go czytasz. Podziel się opinią, w komentarzu! Przecież do tego służą! Im więcej komentarzy, tym większa motywacja dla mnie! ❤

Chcesz wiedzieć, kiedy rozdział lub dowiedzieć się czegoś o mnie? Pytaj! ask.fm/Znajoma2000

Masz jakiś problem lub po prostu chcesz ze mną popisać bezpośrednio? Pisz na skype! froncalaff

Jeśli się nudzisz, a podoba Ci się blog, poleć go kilku osobom! Będę wdzięczna. 

Ostatnia sprawa. Każdy, kto to czyta, OBOWIĄZKOWO głosuje:  http://strawpoll.me/3860054

Nie zapomnij mnie zaobserwować na asku oraz kliknąć "obserwuj" i "+1". Dzięki! ❤

18 komentarzy:

  1. Musisz byc az tak utalentowana? ;-;
    Boskie <3
    http://life-is-not-horrible.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha, najlepsza końcówka ♥
    Ale noo taka kłótnia z Jankiem :c
    No weeź, szybko pisz nexta, bo nie wytrzymam! ;*
    Ty się reklamujesz, to ja też muszę hehehe: www.oryginalnadziewczyna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. I myślałam, że się pogodzą a tu taka niespodzianka. Ciekawa jestem co z nimi dalej będzie.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na rozdział http://jednozdarzenie.blogspot.com/2015/03/rozdzia-4.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Serio małże? xD Dobra, cicho :P
    Ale kłótnia !
    Ja tam bym teraz zobaczyła twój blog w żółci lub ... bieli? Albo zieleni! TAK!
    MEGA rozdział!

    Zapraszam do mnie :)
    http://the-world-is-threatened-smav.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ta Wiktoria to ma jakiegoś życiowego pecha, widzę :D
    ciekawy rozdział. zapraszam również do siebie na http://is-your-love-strong-enough.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega rozdział! A co do Jaska dlaczego jest taki zazdrosny xD?
    http://xxankaxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaa super ! Szybko kolejny xD Twój blog twoje rozdziały <333 !!!!!!! Pisz dalej.
    P.S. ile będzie rozdziałów ?

    OdpowiedzUsuń
  8. iloveyoujdabrowsky.blogspot.com zapraszam ;) jestem ciekawa co będzie dalej z Wiktorią i z Jasiem ^^ dawaj nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega <3
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! :*
    Pisz szybko daleej Kochanaa :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Megaa ;3 Ciekawa jestem, czy ta corka pielegniarki bedzie jeszcze brala udzial w pozniejszych rozdzialach *.* Super by bylo :*
    Nie mogę się doczekac nexta, ogolnie, masz duzy talent i nie przestawaj pisac! ;** ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Czekam na kolejny :).

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny blog nieźle dopracowany widać że się starasz:* zapraszam do przejrzenia i skomentowania mojego
    http://memoriesnicol.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny blog! Uwielbiam czytać i czekam na kolejny rozdział! Uwielbiam Wikę i Janka i mam nadzieje, że mimo wszystko będą razem <3

    Zapraszam też na mój blog, dopiero zaczynam:
    http://ff-jdabrowskyopowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne! ♥♥ Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń